Zamki Caladale – recenzja

W dawno zapomnianych czasach, Królestwo Caladale zamieszkiwały trzy magiczne nacje: czarodzieje, wróżki i gnomy. Rasy te obdarzone były umiejętnością władania potężną magią pozwalającą im przemieszczać całe góry, lecz koegzystowały ze sobą w pokoju, zamieszkując w przepięknych zamkach. Pewnego dnia jednak, gdy mieszkańców zaczarowanego królestwa zbudził świt, odkryli oni, że wszystkie ich zamki legły w gruzach, a fragmenty ich siedzib rozrzucone zostały po całej krainie. Ktoś tej feralnej nocy rzucił zaklęcie, które kompletnie wymknęło się spod kontroli, niszcząc przepiękne zamki władających magią ras. Gracze-magowie staną więc przed zadaniem przywrócenia chwały królestwu. Używając swych magicznych umiejętności, będą musieli zebrać porozrzucane kawałki wież i murów, aby odbudować sswe siedziby!

Zamki Caladale to najnowsza gra wydawnictwa 2 Pionki. Jest to gra kafelkowa, niczym Kakao czy Carcassone, w której dane nam będzie pomóc magicznym istotom, które w skutek wyjątkowo pechowego zdarzenia pozbawione zostały swych domostw. Zanim jednak przystąpimy do odbudowy, zerknijmy na chwilę na pudełko gry i jego zawartość, aby zapoznać się z jakim budulcem przyjdzie nam obcować.

Gra mieści się w niewielkim pudełku o podstawie kwadratu i jest ono zbieżne rozmiarem z pozostałymi grami z linii 2 Pionki. Ponadto, wydawca ponownie postawił na minimalizm i estetykę. Kolorystyka pudełka to bowiem głównie biel, którą przełamuje stylizowany tytuł i bardzo ładna ilustracja przedstawiająca zamek. Tę ostatnią pokryto selektywnie folią, podobnie jak tytuł, co nadaje im głębi i elegancji. Grafika polskiego wydania gry odbiega znacznie od pierwowzoru i cieszę się osobiście z takiej decyzji, gdyż oryginalna okładka przytłaczała ciężarem ilości elementów i ciemną kolorystyką. Ilustracje na okładce polskiej edycji gry, za które odpowiada Eduard Kolokolov pasują moim zdaniem o wiele lepiej, podkreślając lekki charakter rozgrywki i pozytywnie nastrajając do gry już na starcie.

Po otwarciu pudełka znajdziemy wewnątrz dziewięć obustronnie zadrukowanych arkuszy z płytkami. Płytki, o boku ok. 4cm przedstawiają elementy zamków, które przyjdzie nam budować w trakcie gry. Choć nie są zbyt grube, ich wykonanie jest adekwatne do potrzeb rozgrywki i nie wzbudziło we mnie żadnych negatywnych odczuć. Wręcz przeciwnie – jedną z najbardziej relaksujących czynności przy otwieraniu nowej gry jest dla mnie wyciskanie żetonów z wyprasek. W przypadku Zamków Caladale miałem więc możliwość oddać się w pełni tej przyjemności, gdyż do wypchnięcia jest tu łącznie 80 kafelków, które bez problemu oddzielały się od swych ramek, na co także warto zwrócić uwagę, gdyż żetony w grach nie zawsze są tak dobrze wysztancowane.

Kafelki stanowią główny element gry, ale nie jedyny. Poza nimi w pudełku znajdziemy także cztery pasy trawy, które w trakcie rozgrywki stanowić będą poziom gruntu, na którym wzniesiemy nasze budowle. Kolejnym elementem jest plansza zasobów, na odwrocie której znajduje się tor punktacji. Ten wykorzystamy jednak dopiero na samym końcu rozgrywki, a postępy graczy oznaczymy za pomocą czterech niewielkich drewnianych pionków, po jednym dla każdego gracza.

Wykonanie pionków pozostawia jednak co nieco do życzenia, gdyż są one małe i gdyby nie kolory, ciężko byłoby odróżnić co tak naprawdę przedstawiają, a to z kolei mogłoby doprowadzić do pomyłek, gdy gracze przesuwaliby niewłaściwe pionki. W naszych rozgrywkach posiłkowaliśmy się jednak aplikacją na telefon, za pomocą której szybko i bezbłędnie podliczaliśmy punkty, więc pionki – przynajmniej w naszym wypadku – okazały się zbędnym elementem.

Instrukcja gry to równie niewielka, jak jej pudełko książeczka, w której same zasady mieszczą się na dziesięciu spośród dwunastu stron. Rozpisano je w bardzo czytelny sposób oraz okraszono sporą ilością ilustracji i przykładów. Znaczną część tekstu poświęcono zasadom budowania zamków, aczkolwiek każdej z zasad przypisano symbol, który znajduje się także na ilustracjach obrazujących zasady. Posiadając więc taki zestaw współrzędnych, bardzo łatwo zrozumiemy działanie zasady, obserwując dopasowany do niej wizualny przykład. Przyswojenie przepisów gry nie przysporzy nam więc żadnych problemów.

Sprzątanie po hucznej imprezie

Cel gry jest dosyć prosty. Jako czarodzieje reprezentujący zamieszkujące krainę Caladale nacje, musimy zebrać wszystkie walające się tu i tam elementy zamków i „skleić” je z powrotem w całość, by odbudować nasze posiadłości. Jako magowie, nie jesteśmy jednak budowlańcami, więc przy pracy wykorzystamy dowolne elementy, które napotkamy i postaramy się możliwie, jak najlepiej połączyć je ze sobą, nie zwracając uwagi na kierunek w jakim rozwinie się nasza budowla, ani materiał z jakiego zostanie zbudowana. Rozbudowa przypominać więc będzie sprzątanie po hucznej imprezie, gdzie w pośpiechu podnosi się te elementy z ziemi, które leżą w zasięgu ręki, choć tu akurat nie będziemy tego robili, ale po kolei…

Przed rozgrywką rozdajemy każdemu z graczy jedną z bram początkowych oraz pas trawy. Następnie tasujemy wszystkie kafle terenu (w zależności od liczby graczy możemy być zmuszeni do usunięcia części z nich, ale nie będzie z tym najmniejszego problemu, gdyż te kafle, które należy odłożyć do pudełka są bardzo wyraźnie oznaczone). Ułożoną z kafli wieżę ustawiamy przy torze punktacji, który na czas rozgrywki kładziemy na stole stroną przedstawiającą rynek zasobów. Tamże umieszczamy pierwszych dziewięć kafelków, które pociągniemy ze stosu do dobierania. Po wybraniu, dowolną, preferowaną metodą gracza rozpoczynającego, uczestnicy są gotowi do rozpoczęcia gry.

Na bakier z grawitacją…

W swej turze gracz wybiera jeden kafelek spośród dziewięciu dostępnych na rynku zasobów albo pobiera jeden losowy z puli do uzupełniania. Następnie gracz może przekształcić trzymany w ręce kafelek na 1 permanentny punkt zwycięstwa, umieszczając go rewersem do góry poniżej swojego zamku albo spróbować dopasować pobrany przed chwilą kafelek do pozostałych elementów zamku, powiększając go w ten sposób, a także zapewniając sobie potencjalnie dodatkowe punkty jeśli na zakończenie gry zamek będzie spełniał określone kryteria. Gracz może też zdecydować się zachować pobrany kafelek na przyszłość, zamiast dokładać go do zamku w tej chwili lub przekształcać na punkt zwycięstwa.

Przy konstruowaniu zamku płytki pasują do siebie niczym klocki domina, z tą różnicą, że zamiast dopasowywać ilość oczek, przy dokładaniu nowego segmentu zamku musimy upewnić się, że materiał, z którego zbudowany jest nowy element pasować będzie do istniejącej konstrukcji, np. kamień do kamienia, drzewo wrózek do drzewa wróżek itp. Niektóre z płytek zawierają elementy składające się z dwóch materiałów, np. zamku murowanego i drzewa wróżek, dzięki czemu nasze konstrukcje ulegną rozszczepieniu, łącząc style architektoniczne kilku magicznych nacji. Nie zdziwcie się więc, jeśli w pewnym momencie, z waszego pieczołowicie tworzonego, kamiennego zamku zaczną się rozwijać potężne gałęzie drzewo-zamku wróżek. Na niektórych kafelkach część zamku przylega do nieba, a to oznacza, że są to „krańcowe” kafelki, którymi będziemy chcieli wykończyć nasz zamek. Jednym z warunków zdobycia punktów na koniec gry jest bowiem „zamknięcie” zamku, czyli otoczenie go elementami nieba. Jeśli nam się to nie uda, za każdą odkrytą krawędź zamku, która nie styka się z niebem otrzymamy ujemne punkty.

Nie ma jednak co się stresować. Zamek możemy w dowolnej chwili przebudować, co oznacza, że będziemy w stanie dołączyć do niego np. kafelki, które zalegały nam na ręce, a których wcześniej nie byliśmy w stanie nigdzie przyłączyć. Każdorazowo musimy jednak przestrzegać kilku zasad budowy: zachowywać ciągłość motywu, dbać o to aby ewentualne „mosty”, jakie powstaną w trakcie rozgrywki miały podparcie z obu stron oraz pamiętać, że zwieńczenia wież to poza bramą startową jedyne elementy, których nie wolno obracać w dowolnym kierunku i zawsze muszą zachować właściwe, pionowe ułożenie. Warto jednak popuścić wodze fantazji i tworzyć konstrukcje, które wprawiłyby w zachwyt samego Mauritsa C. Eschera, gdyż poza kilkoma warunkami wspomnianymi powyżej jedyne co nas ogranicza to nasza własna wyobraźnia!

Rozgrywka dobiega końca z chwilą, gdy na rynku zasobów zabraknie elementów do konstrukcji zamków. Pamiętając o tym, że pod koniec gry otrzymamy kary za te części zamku, które nie są otoczone przez niebo, gracze otrzymują ostatnią szansę przebudowania swych konstrukcji oraz użycia kafelka rusztowania, który pomoże załatać ewentualne braki, choć uzyskamy za jego użycie mniejszą liczbę punktów niż w przypadku normalnego elementu zamku.

Salvador Dali byłby dumny

Spoglądając na pudełko zauważymy, że wedle metryczki Zamki Caladale to gra przeznaczona dla maksymalnie czterech graczy w wieku od ośmiu lat wzwyż, a czas rozgrywki nie powinien zająć więcej niż 30 minut. Informacje te należy traktować jako kluczowy wskaźnik tego, czego można oczekiwać od gry. Zamki są bowiem nieskomplikowaną grą, przy której mile spędzą czas osoby właściwie w każdym wieku, choć niewątpliwie nie jest to tytuł przeznaczony dla wszystkich. Pod względem czasowym rozgrywka faktycznie zamyka się w około 30 minutach, aczkolwiek jak zwykle w dużej mierze zależy to od stopnia ogrania graczy. Zasady są bowiem proste, acz nie prostackie, a strategia w Zamkach Caladale opiera się na próbie maksymalizacji rozmiaru naszego zamku. Wbrew pozorom, nie jest to tak łatwe, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Sztuka polega na tym, że w każdej chwili możemy przebudować naszą konstrukcję, aczkolwiek w naszych rozgrywkach powodowało to nie tylko spore zastoje, gdy czekaliśmy na gracza, który zdecydował się powiedzieć „abra kadabra” i zburzyć swój zamek, co wywoływało paraliż decyzyjny u samego budowniczego, podczas głowienia się, jak na nowo złożyć zamek, aby zapewnić sobie najlepszy wynik. Zamki Caladale posiadają bowiem wiele elementów logicznej układanki, które są tu skryte pod woalką tile placementu, mechaniki polegającej na układaniu czegoś z dostępnych kafelek, dodatkowo obostrzonej tutaj kilkoma zasadami, które pozwalają ogarnąć „wolną amerykankę” w tworzeniu fantasmagorycznych konstrukcji.

Choć możliwość przebudowy jest skądinąd wadą wciąż uważam, że tworzy także jedną z mocnych stron gry wraz z kilkoma trybami rozgrywki przystosowanymi dla mniej i bardziej zaawansowanych graczy. Nie będę zagłębiał się tutaj w szczegóły każdego z nich, ale obecność tych trybów wskazuje, że David Wilkinson, autor gry, kierował się chęcią dotarcia do jak największej rzeszy graczy, w tym osób grających w pojedynkę za sprawą całkiem sprawnie działającego trybu jednoosobowego.

Zamki Caladale nade wszystko są niezwykle przystępną grą. Oznacza to, że poza kilkoma obwarowaniami zasad, w rozgrywce panuje pełna swoboda, natomiast brakuje elementów rywalizacji – zwłaszcza tej negatywnej, która ogranicza się tu tylko do podebrania komuś kafelka z rynku zasobów. Jako fan negatywnej interakcji z chęcią zobaczyłbym w grze więcej efektów specjalnych, które popsują szyki naszym przeciwnikom, jak choćby te, które obserwujemy w grze Osadnicy: Narodziny Imperium. Ostatecznie jednak, ich brak nie jest wadą, a jedynie stanowi moją czczą nadzieję na przyszłe dodatki. Swoboda w tworzeniu, jak i  przearanżowaniu zamku oznacza, że zawsze jesteśmy zaangażowani w grę. To w mojej opinii ważniejsza cecha dla tytułu, który przeznaczony jest dla mniej zaawansowanych graczy. Wciąż bowiem daje ogromne pole do popisu i zapewnia regrywalność, gdyż chęć stworzenia najlepiej punktującego zamku skutecznie przekłada się na szansę rozegrania kolejnej rozgrywki nawet w trakcie tego samego spotkania.

Jedynym elementem, który stanowił, w moim przypadku nabyty smak była sama oprawa graficzna. O tyle o ile bardzo przypadła mi do gustu okładka autorstwa Eduarda Kolokolova, to same ilustracje kafelków, za które odpowiada Erin Koehler wywołały mieszane uczucia. W sumie nie wiem, czy niepotrzebnie czepiam się tego elementu. Grafika ta dedykowana jest dla młodszych odbiorców, nie wyglądając przy tym nieatrakcyjnie dla starszych. Niemniej jednak, dobór kolorów w połączeniu z grubą kreską odrobinę trąca myszką, gdyż przypomina styl jakim rysowane były klasyczne odcinki Smerfów (a kamienne elementy zamku zaiste przypominają siedzibę Gargamela). Efekt ten nadrabia jednak bogactwo detali na kaflach. Każdy z nich zawiera ciekawe smaczki – to schody uciekające w niemożliwych kierunkach, niczym w litografiach Eschera, to inne drobne detale, jak małe koty biegające tu i ówdzie, legowiska smoków czy innych zwierząt aż po otwarte okna, zdradzające wnętrza w których dym z gotującego się kotła wydobywa się w niespodziewanym kierunku. Elementy te, w połączeniu z możliwością ułożenia kafelków w dowolnej orientacji pozwalają zbudować fantastyczne zamczyska, których mury i wieże przeplatają się ze sobą w formy, których nie powstydziłby się sam Salvador Dali.

Podsumowując, przy Zamkach Caladale bawili się przednio zarówno ja jak i wszyscy gracze, z którymi przyszło mi testować tę grę. To prosta gra kafelkowa, choć może powinienem napisać układanka logiczna wykorzystująca kafelki i przystępne zasady. Jest to jeden z tych tytułów, które łatwo wyjaśnić. Opanowanie zajmie jedną lub dwie tury, ale za to chęć osiągnięcia za każdym razem coraz wyższego wyniku przełoży się na wielokrotne rozgrywki przepełnione czystą radością swobodnego tworzenia magicznego zamku i podziwiania scen z życia codziennego jego mieszkańców, które malują się za każdym razem w inny sposób. Na zakończenie chciałbym też wspomnieć o niewielkim szczególe, który podniósł jednak mój poziom zadowolenia z posiadania tej gry. Jest nim jakość wykonania, która jest bardzo zadowalająca oraz wypraska w formie rowka, którą zaprojektowano w taki sposób, że po ułożeniu w niej wszystkich kafelków, te zrównają się z jej górną krawędzią, a całość będziemy mogli przykryć torem punktacji i instrukcją, dzięki czemu w pudełku zawsze będzie panował porządek. Taki mały drobiazg, a cieszy.

Czy więc Zamki Caladale pozostaną w mojej kolekcji? Zdecydowanie tak, choć trafią na półkę z grami mojego syna, który powoli goni tatę z ilością tytułów w swej prywatnej kolekcji 🙂

 

PLUSY:

+ proste zasady, można bawić się z dziećmi

+ dobra jakość komponentów

+ relaksujący charakter rozgrywki, swoboda tworzenia zamku

+ formy i kształty zamków tworzonych w trakcie gry przez różnych graczy sprawiają, że gra świetnie wygląda na stole

 

MINUSY:

– Może nie przypaść do gustu osobom, które lubią bardziej dynamiczną rozgrywkę

– Niewykorzystany potencjał negatywnej interakcji w budowaniu zamków i efektach wywoływanych umieszczeniem ich np. w zamku przeciwnika (pomysł na przyszłe dodatki!)

– Występujący czasem paraliż decyzyjny związany z tym jak ułożyć daną płytkę, co przekłada się na przestoje wydłużające czas gry.

 


Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, polubcie moją stronę na Facebooku.