Podsumowanie 2018 roku i plany na kolejne dwanaście miesięcy.
Dwa dni temu pożegnaliśmy stary, 2018 rok. Tych dwanaście ostatnich miesięcy obfitowało w liczne zmiany nie tylko u mnie ale i na rynku gier planszowych. Dzisiejszym wpisem pragnę podsumować miniony rok, ciesząc się z sukcesów ale i patrząc krytycznym okiem na popełnione błędy by wyciągnąć z nich lekcję na nadchodzący rok 2019.
Pisaniem o grach planszowych zajmuję się właściwie od początku swojej planszówkowej kariery. Zaczęło się od prostych dyskusji na zagranicznych i krajowych forach, a nieco później pisania krótkich recenzji, głównie w serwisie BoardGameGeek. Wraz ze wzrostem planszówkowego stażu (lub tzw. „ogrania” w żargonie graczy) rosła także wewnętrzna potrzeba przelewania na papier wrażeń z rozgrywek, kulminacją czego było założenie niniejszego bloga w połowie 2017 roku. Pierwotnie stanowił on platformę dla mych rozważań związanych z grami planszowymi, aczkolwiek nie trwało długo nim zostałem dostrzeżony przez wydawców, a co za tym idzie – wkrótce recenzje tytułów z własnej kolekcji wzbogaciły także te, pisane w oparciu o nadesłane przez wydawców gry. Pół roku później, w styczniu 2018 roku na blogu widniało już ok 80 artykułów, z czego ponad połowę stanowiły recenzje gier planszowych uzupełniane licznie szeroko pojętą publicystyką taką jak felietony, reportaże czy poradniki. Nadchodzący rok miał obfitować w to wszystko w jeszcze większej ilości, ale jak to w życiu bywa, nic nie przychodzi łatwo, a sukcesom towarzyszyły także i mniej fortunne zdarzenia.
KOLEJNE KROKI W BLOGOSFERZE (A TAKŻE KILKA POTKNIĘĆ)
Kolejne miesiące obfitowały w spory wzrost zarówno popularności bloga wśród czytelników jak i zleceń związanych z pracą przy recenzjach na rzecz wydawnictw. To powiedziawszy, nie dałem się zwieść pokusie i przez cały czas kierowałem się zasadą „rzetelnie albo wcale”. Jako recenzent uważam, że moją rolą jest merytoryczne przedstawienie opisywanego produktu w taki sposób, aby moi czytelnicy mogli się z tym opisem identyfikować w oparciu o parametry, jakimi wspólnie kierujemy się przy ocenie gier. Z tego powodu zawsze ogrywałem dogłębnie dany tytuł przed stworzeniem recenzji i nie stroniłem od negatywnych opinii o grach w swych tekstach, choć zawsze starałem się poprzeć każdą opinię dostateczną ilością argumentów, aby objaśnić swe stanowisko. Niestety odbiło to się na odbiorze ze strony tych wydawców, którzy kierowali się raczej inną mantrą, brzmiącą mniej więcej: pozytywnie albo wcale. Naturalną koleją rzeczy, po kilku negatywnych recenzjach współpraca między nami ustała choć uważam, że odbyło się to ze szkodą dla tych kilku wydawnictw, gdyż nie rozumieją jeszcze, że negatywna recenzja jest także wartością dodaną, ponieważ stanowi kontrast dla tzw. „pozytywnych laurek”. Te przyczyniły się bowiem w ostatnich dwunastu miesiącach do wielu dyskusji nt. rzetelności recenzentów, a wszczynali je najczęściej gracze zawiedzeni produktem, który przecież opiniowany był przez ich ulubionego recenzenta jako gra, która odmieni ich życie. Nic bardziej mylnego, ale odniosę się jeszcze do tego w dalszej części tekstu.
SUKCESY
Zasięgi – Choć od momentu powstania bloga pozostaję w ciągłym kontakcie z moimi czytelnikami, którzy przekazują mi swoje opinie, śledzenie statystyk Google Analytics pokazało jednak, że społeczność wokół bloga wzrosła niesamowicie na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy. Obecnie za blogiem stoi wielotysięczna publiczność i cieszy się on odwiedzinami ludzi z różnych stron globu – od Alaski aż po antypody, co z resztą jest jednym z powodów, dla których w ostatnim czasie na jego łamach zaczęły się także pojawiać artykuły anglojęzyczne. Cieszy to tym bardziej, iż jest to wynik naturalnego wzrostu, a nie płatnej reklamy. Po dziś dzień, bowiem, nie przeznaczyłem ani jednej złotówki na promocję bloga w jakiejkolwiek formie.
Patroni – Kolejnym powodem anglojęzycznych materiałów na blogu jest niejako wypadkowa jego popularności zagranicą i otwarcia się na współpracę z wydawnictwami z całego świata. Rozpoczynając moją przygodę z platformą ZnadPlanszy miałem wsparcie zaledwie jednego wydawcy – Imp House, z którym współpracowałem przy tworzeniu gry Savage Planet: Fate of Fantos. Na przestrzeni kolejnych miesięcy liczba ta wzrosła i obecnie obejmuje ponad 60 wydawnictw z kraju i zagranicy. Liczba ta wiąże się także z niezliczonymi kontaktami i poznanymi osobami, a to z kolei przekłada się na poszerzanie mojej wiedzy o tym hobby, także przez pryzmat tego, jak kształtuje się ono poza granicami naszego kraju.
Ludzie – wielką niesprawiedliwością byłoby, gdybym nie wspomniał o tych, dzięki którym ten blog istnieje. To właśnie dzięki czytelnikom, którzy wspierają mnie nie tylko liczbą wejść na bloga, ale także i swoim wsparciem poza nim, ciągłą korespondencją czy pomocą w promocji na social media, zyskuję energię do dalszego działania. Choć wciąż twierdzę i będę twierdził, że bloga tworzę hobbystycznie, równie dobrze mógłbym pisać do szuflady. Prawdą jest zatem, że moi odbiorcy są dla mnie jednocześnie jednym z najważniejszych powodów, dla których robię to co robię i jestem Wam niezmiernie wdzięczny. Na przestrzeni ostatniego roku dane mi było poznać wiele wartościowych i wspaniałych osób i z radością obserwuję, że to hobby jest dla nich taką samą pasją jak dla mnie.
Kamienie milowe – Bywają jednak takie chwile, gdy nie ma wokół nas nikogo i wtedy dobrą motywacją do dalszego działania jest pamięć o tzw. kamieniach milowych. Takowych w swym dorobku każdy blogger ma co najmniej kilka. W moim wypadku były to częstokroć pierwsze w naszym kraju recenzje danych gier, do których popularności w jakiś sposób się przyczyniłem pisząc o nich jako pierwszy. Zdarzały się także teksty, które były rekordowe pod innym względem – np. moja recenzja Fallout tylko w pierwszych 24 godzinach doczekała się blisko 3000 wyświetleń!
Choć przede mną świetne materiały tworzyło także wielu innych recenzentów, z informacji uzyskanych od wydawnictw, korespondencji z czytelnikami jak i poczynionych we własnym zakresie obserwacji wiem także, że formuła z jaką prowadzę niniejszy blog wywarła pewien wpływ na rodzimy rynek. Podniosła się m.in. jakość zdjęć (Choć dziś jest to nie do pomyślenia, gdy rozpoczynałem, standardem były źle skadrowane zdjęcia robione telefonem. Mało kto opisywał też dokładnie jakość komponentów gier). Uległy także poprawie jakość opisów i częstotliwość negatywnych recenzji pośród innych recenzentów, którzy być może zachęceni moim przykładem, przestali czuć się zobligowani do pisania tzw. laurek na podstawie przekazywanych im do recenzji gier.
Konwenty – Choć na co dzień nie dysponuję zbyt dużą ilością wolnego czasu, staram się odwiedzać okoliczne imprezy, co skutkowało na przestrzeni ostatniego roku wieloma nowo poznanymi osobami, z którymi utrzymuję obecnie przyjacielskie stosunki. Jest to także okazja do spotkania się face to face z pracownikami wydawnictw, z którymi na co dzień kontakt ogranicza się jedynie do korespondencji. Jednym z najbardziej udanych konwentów był dla mnie wyjazd na targi SPIEL w Essen w październiku. Co prawda pojechałem tam w głównej mierze promować znakomitą grę euro, Glory: a Game of Knights, znalazł się także czas na spotkanie z kilkoma wydawnictwami. Właśnie jedno z takich spotkań sprawiło, że w końcu uświadomiłem sobie ile dla niektórych znaczy to, co tutaj robię. Wyobraźcie sobie, że podczas spotkania z jednym z wydawców, gdy ten zobaczył moje nazwisko na wizytówce wraz z nazwą bloga, otworzył szeroko oczy i powitał mnie słowami „ah, so you are Krzysztof! I’ve been waiting for you!”. Okazało się, że wydawca ten od dłuższego czasu obserwował niniejszy blog i liczył, że napotka mnie na targach by rozpocząć współpracę. Chłopaki z ekipy Strategos Games z którymi promowałem Glory: a Game of Knights zapewne potwierdzą, że wróciłem z tamtego spotkania ze łzami szczęścia w oczach, gdyż do tamtej pory naprawdę nie sądziłem, że tworzony przeze mnie blog może spotkać się z tak ciepłym odbiorem, a już w szczególności poza granicami kraju.
NIE WSZYSTKO ZŁOTO…
Wybaczcie, jeśli poprzednie akapity trącały samochwalstwem, ale niestety nie da się mówić o sukcesach inaczej, a jeśli wierzyć słowom jednego dobrego człowieka, którego poznałem gdy rozpoczynałem przygodę z recenzowaniem – nie należy się ich wstydzić i trzeba o nich mówić z podniesioną głową i dumą. Zaiste, są one dla mnie owocem wielu wyrzeczeń i ciężkiej pracy, wykonywanej często w późnych godzinach nocnych, bo za dnia nigdy nie starcza czasu. Posypując jednak głowę popiołem wspomnę także, że zdarzyło mi się też popełnić wiele błędów, a los nie szczędził mi także tych mniej przyjemnych chwil w życiu prywatnym, co miało wpływ na moje działania w zakresie recenzji. Poniżej więc dla równowagi parę słów o błędach i porażkach minionego roku.
Wpływ życia prywatnego – Miniony rok był dla mnie ciężkim okresem w życiu prywatnym. Straciłem trzy bardzo bliskie mi osoby, z czego dwie z bezpośredniej rodziny. Jak każda normalna osoba, potrzebowałem czasu by się z tym uporać, w związku z czym poświęcałem o wiele mniej czasu blogowi, niż wymagała by tego ode mnie jego rosnąca popularność. Spowodowało to, że zdarzyło mi się zawalić kilka terminów, a wraz z rosnącą górką gier do recenzji, pojawił się spory ogon względem pierwotnie deklarowanych wydawcom terminów. Opóźnienia sprawiły, że mniej więcej w okolicach września przestałem przyjmować gry do recenzji od rodzimych wydawnictw, choć kilku nie powstrzymało to przed dosyłaniem pudeł z kolejnymi grami i dołączonymi do nich liścikami w stylu „proszę zrecenzować, gdy znajdzie Pan chwilę” (nie będę wymieniać z nazw – zainteresowani wiedzą o kim mowa i jednocześnie dziękuję Wam za zaufanie i wsparcie).
Deficyt czasu – Jedną z kolejnych spraw, które miały wpływ na problem z nadgonieniem zaległości, gdy te już się pojawiły, były dla mnie sprawy zawodowe. Niniejszego bloga tworzę hobbystycznie. Pomimo jego popularności nie wspieram się żadnymi datkami od czytelników (np. za pomocą platformy Patronite czy odpłatnych reklam na blogu), ani też nie planuję tego robić w przyszłości. Recenzowanie gier to jednak bardzo czasochłonny i kosztowny proces, a w związku z tym, iż robię to pro bono, utrzymuję siebie i rodzinę z codziennej pracy, która nie ma nic wspólnego z rynkiem gier planszowych i w dodatku jest bardzo absorbująca czasowo. Z tego powodu w ostatnich miesiącach zaniechałem nawet wizyt w lokalnych pubach w których na co dzień grywałem na rzecz spotykania się z najbliższymi znajomymi w domu, gdzie wspólnie ogrywamy gry do recenzji.
Pisanie do szuflady i odejście od formuły – Zakładałem pierwotnie inną formułę dla niniejszego bloga. Bardziej spostrzegawcze osoby zauważą, że zgodnie z pierwotnym opisem bloga, miałem tu pisać głównie o rzadziej spotykanych na naszym rynku grach tematycznych (czyt. ameritrashu), a tylko sporadycznie o grach euro. Na co dzień poświęcam wiele starań tworzonym materiałom, a gdy nie jestem z nich zadowolony, wrzucam je do przysłowiowej szuflady aby wrócić do nich, gdy ponownie znajdę natchnienie. Wraz ze sporą liczbą zleceń od wydawców spowodowało to, że na przestrzeni ostatniego roku na blogu pojawiały się głównie recenzje, rzadziej jednak relacje z wydarzeń czy felietony. Nie zawsze bowiem było tak, że wena twórcza i dyspozycyjność zbiegały się razem w czasie, w związku z czym zaniechałem tworzenia kilku serii artykułów, obiecując sobie, że kiedyś znajdę czas na ich dokończenie. Było to jednak nie fair w stosunku do tych z czytelników, którzy nigdy nie doczekali się ciągu dalszego.
PLANY NA 2019 ROK
Ostatni rok był dla mnie bardzo intensywny pod wieloma względami. Patrząc szybko na statystyki na dole strony widzę, że pojawiło się na blogu ponad 70 artykułów, z czego większość stanowiły recenzje gier. Czasu poświęconego na ich ogranie nie zaliczam jednak jako zmarnowanego. Wręcz przeciwnie, obcowanie ze znajomymi i ogrywanie tych wszystkich wspaniałych tytułów stanowiło dla mnie niejednokrotnie miłą odskocznię od życia codziennego, a kontakt ze współgraczami pozwalał podładować akumulatory i nadawał chęci do dalszego działania w tym zakresie. Nie będę jednak opisywać terapeutycznych właściwości gier planszowych. To temat na osobny artykuł, poza tym w Internecie istnieje już wiele wartościowych prac poświęconych temu zagadnieniu. Napiszę więc kilka słów o zmianach, jakie czekają blog w najbliższym czasie.
THE TIMES, THEY ARE A-CHANGIN’
Ostatnie półtora roku było okresem intensywnej pracy i na wielu płaszczyznach także wzrostu zarówno dla bloga jak i mnie osobiście. ponad 70 opublikowanych artykułów uważam za nie lada wyczyn i osobisty sukces, choć jak na ironię, przeważającą część artykułów wciąż mam w szufladzie i będę starał się je opublikować na łamach niniejszego bloga w nadchodzących miesiącach. Liczę więc, że 2019 rok przyniesie możliwość realizacji wszystkich planów związanych zarówno z artykułami jak i kierunkami, jakie chciałbym eksplorować. Aby moc realizować te zamierzenia w obliczu niedoboru tego deficytowego dobra, jakim jest czas podjąłem niedawno decyzję o rozszerzeniu grona redaktorów niniejszego bloga. W efekcie zamieszczonego w grudniu ogłoszenia, a także kilkuetapowego procesu rekrutacji wyłoniłem kilka osób, które już w styczniu zaczną wraz ze mną współtworzyć niniejszy blog. Zadanie nie było łatwe, bowiem w obliczu własnego perfekcjonizmu, a także aby zapewnić czytelnikom jakość do jakiej przywykli, każdego kandydata brałem pod lupę kilkukrotnie, upewniając się, że będzie w stanie opisywać gry równie dobrze ?
Co to oznacza dla was? Przede wszystkim to, o czym wspominałem na początku – zawsze byłem zdania, że recenzent jest tylko jednym głosem, którym czytelnik może wesprzeć się w ocenie chęci zakupu danej gry. Dzięki zwiększeniu liczby redaktorów będziemy mogli nie tylko tworzyć recenzje w znacznie krótszym czasie (to zaleta głównie dla wydawców), ale także blog zyska na opiniach większej liczby osób, z których każda będzie specjalizować się w określonym gatunku gier – będziemy mieli dedykowanych autorów do gier euro, ameri, gier wojennych, pozycji dla dzieci i rodzin, a także felietonistów. Blog nie ulegnie jednak rozwodnieniu. Dalej planuję tworzyć, a opinia starego, poczciwego Custodiana znajdzie się w każdym powstającym artykule w formie osobnego akapitu pt. „okiem Custodiana” ?
WITH A LITTLE HELP FROM MY FRIENDS
Cytując legendarnych Beatlesów i Joe Cockera, rozszerzenie liczby redaktorów to nie jedyna zmiana! Na przestrzeni ostatnich dwóch lat poznałem osobiście wielu redaktorów innych serwisów o grach planszowych. Wielu z nich traktuję jako osobistych przyjaciół i właśnie w takim duchu część z nich w odpowiedzi na moje ogłoszenie zadeklarowała chęć wsparcia bloga gościnnymi występami. Od czasu do czasu na blogu będą się więc pojawiać zarówno recenzje i felietony pisane, jak i materiały wideo od zaprzyjaźnionych blogerów ? Nazwiska tych osób poznacie w miarę, jak materiały będą pojawiać się na blogu.
Idąc tym śladem, pierwszego redaktora bloga, który będzie stałym członkiem ekipy Custodiana pragnę przedstawić Wam już dziś – jest nim:
Paweł Imperowicz
Paweł będzie pisał na blogu głównie o grach euro, ale jak sam deklaruje – jest miłośnikiem gier wszelakich, więc być może w przyszłości popełni także artykuł o grach należących do innych gatunków. Więcej o Pawle dowiecie się z nowopowstałej sekcji Nasza ekipa, w której z biegiem czasu ujawniane będą nazwiska kolejnych redaktorów. Pierwszym owocem pracy Pawła jest recenzja gry El Gaucho od wydawnictwa Egmont, która pojawi się na blogu jeszcze w tym tygodniu ?
POZOSTAŁE ZMIANY
Zastanawiacie się pewnie, co ja zrobię z tym całym wolnym czasem ? ? Czas odzyskany dzięki pomocy pozostałych redaktorów zamierzam poświęcić na powrót do korzeni. Wraz z biegiem czasu na blogu pojawiać się będzie więcej szeroko pojętej publicystyki. Chcę dokończyć kilka serii artykułów, wdrożyć kolejne pomysły. Zmianie może także ulec formuła, gdyż od dłuższego czasu bawię się pomysłem stworzenia podcastu, choć zakres materiałów jakie będzie obejmować jeszcze się nie skrystalizował.
Z końcem roku zakończyła się także współpraca z BoardgameShot, i choć nie zamykamy się na przyszłą współpracę, na chwilę obecną na blogu pojawi się jeszcze tylko kilka zaległych recenzji ze zdjęciami Mateusza. Całą redakcją życzymy mu dalszych sukcesów i przecierania kolejnych niezbadanych szlaków przy jednoczesnym wyznaczaniu nowych standardów dla całego rynku.
W związku z nadchodzącymi zmianami, likwidacji uległa także Sekcja 5-10-15, w której pisałem o grach dla rodzin i dzieci z perspektywy dydaktycznej. Niestety, nie udało mi się nigdy rozwinąć współpracy z wydawcami w zakresie gier w tej kategorii, dlatego też przyszłe recenzje tytułów przeznaczonych dla młodszych odbiorców będą pojawiać się na równi z innymi artykułami w dziale Recenzje.
Żegnając stary rok, spoglądamy ku następnemu, w który wkraczamy z nową redakcją, pełni sił i motywacji do działania. Do zobaczenia już wkrótce!