Burano – recenzja

O grze „Burano” słyszałam niewiele. Wiedziałam, że istnieje i że jest kolorowa. Podejrzewałam, że może mi się spodobać, ponieważ lubię pogłówkować nad cięższym euro, ale w zasadzie o mechanice nie wiedziałam nic. Tytuł również był dla mnie zagadką. Tak więc o czy właściwie jest ta gra?

Burano to wyspa położona na Lagunie Weneckiej. Była znana z produkcji i wytwarzania koronek. Współcześnie atrakcją na tej włoskiej wyspie są kolorowe domy. Aby móc je przemalować, właściciele muszą uzyskać zgodę lokalnych władz zarówno na samą zmianę, jak i na konkretny kolor. Dzięki temu ulice miasta wyglądają wręcz bajkowo. Historia ciekawa i ma odzwierciedlenie w samej grze. Rzeczywiście naszym zadaniem będzie wysyłanie pracowników do warsztatów koronkarskich oraz budowanie kolorowych domów.  Do tego najlepiej dopasować odpowiadający kolorystycznie dach, a w międzyczasie łowić ryby i sprzedawać je w portach statkom kupieckim.

 

Pierwsze wrażenia i wygląd

„Burano” podoba mi się wizualnie. Plansza jest ładna i czytelna, podobnie jak planszetki graczy. Gra zawiera sporo komponentów – 120 kostek w sześciu kolorach, monety, 18 chatek rybackich, warsztaty koronkarskie, kafle dachów, karty owoców morza i budynków, 4 znaczniki pór roku, 6 znaczników kolorów akcji oraz znacznik rundy. W pudełku znajdziemy także 16 elementów pierścieni planowania, żetony pracowników, 4 koła graczy, 4 drewniane łodzie i znacznik pierwszego gracza oraz wyżej wspomniane planszetki graczy, planszę główną (wraz z nakładką) oraz planszę akcji. Ilość elementów gry może przytłoczyć już w momencie wyjmowania ich z pudełka.

Najbardziej w oczy rzucają się oczywiście kostki, które podczas rozgrywki zamieniają się w domy. Są duże i porządne, a dzięki nakładce na planszę, w której są odpowiedniej wielkości otwory, nie będą się przesuwały. Wszystkie komponenty są dobrej jakości. Zdania są podzielone odnośnie kolorystyki. Mnie osobiście ona nie przeszkadza. Gra przenosi nas na włoską wyspę, która znana jest z koronek i kolorowych domów. I dokładnie to przedstawiają komponenty. Faktycznie jest tego dużo, ale taki urok tytułowego miasteczka. Niektórzy narzekają na chaos na stole, ale wszystkie elementy mają swoje miejsca na planszy lub obok niej, a to ułatwia utrzymanie porządku na stole podczas rozgrywki.

 

Przygotowanie i zasady gry

Rozłożenie wszystkich komponentów gry zajmuje trochę czasu. Nie ma też niestety wypraski, która pozwoliłaby je przechowywać we względnym porządku. Na szczęście są woreczki strunowe, które jak najbardziej polecam wykorzystać. Pudełko jest duże, więc wszystko zmieści się w środku.

Przygotowanie gry zaczynamy od położenia planszy na środku stołu. Na jej obrzeżach są mniejsze wyspy – tam losowo wykładamy żetony chatek rybackich, natomiast w czterech portach – statki kupieckie. W zależności od ilości graczy, układamy (dowolnie lub według instrukcji) odpowiednie płytki warsztatów koronkarskich po lewej stronie głównej wyspy. Obok planszy kładziemy mniejszą – planszę akcji. Na niej tworzymy cztery zakryte stosy kafli dachów według ich rodzaju. Poniżej umieszczamy znaczniki pór roku w odpowiedniej kolejności, a także znacznik rund. Ostatnimi elementami na tej planszy są znaczniki kolorów akcji. Rozkładamy je losowo po dwie na każdym z trzech obszarów akcji. Następnie tasujemy osobno karty budynków i owoców morza i układamy dwa zakryte stosy. Wykładamy z nich 4 budynki i 3 owoce morza, tworząc w ten sposób pulę dostępnych do wzięcia kart. W miejscu dostępnym dla wszystkich kładziemy monety oraz kostki domów w 6 kolorach. Ostatnią czynnością jest położenie nakładki na główną wyspę oraz wylosowanie kostki dowolnego koloru i umieszczenie jej pod fontanną w centrum miasta.

Chciałoby się już zacząć grać, ale trzeba jeszcze przygotować planszetki graczy. Każdy bierze jedną w wybranym kolorze i 13 żetonów pracowników. 4 elementy pierścienia planowania należy losowo ułożyć w odpowiednim miejscu. Następnie 12 pracowników umieszczamy na symbolach kolorowych domów, znajdujących się na właśnie stworzonym kole. Ostatni żeton robotnika kładziemy na polu 0 toru punktacji. Zgodnie z umieszczoną w instrukcji tabelką, każdy z graczy usuwa po 3 żetony pracowników z pierścienia planowania (każdy z innej ćwiartki) i umieszcza po jednym z nich  na pobliskiej wyspie (oznaczonych tą samą literą co ćwiartka), oraz na początku torów przywilejów i ruchów (oba znajdują się na planszetce gracza). Następnie wszyscy biorą po 3 monety, 3 kostki w każdym z 6 kolorów (w sumie 18) oraz 3 kafle dachów różnego rodzaju. Na koniec umieszczamy łódkę naszego koloru w obszarze cumowania przy wyspie, na której położyliśmy wcześniej jednego z naszych pracowników. I tak! To już koniec przygotowania.

Rozgrywka obejmuje 4 pory roku w ustalonej kolejności (wiosna, lato, jesień, zima). Każda z nich składa się z trzech faz:

  • budowanie piramidy kostek
  • tury graczy (ich ilość zależy od pory roku: wiosna, lato – 4, jesień, zima – 3)
  • porządkowanie

Z dostępnych kostek w naszych zasobach musimy w ciągu minuty wybudować piramidę – pierwszy poziom to 9 kostek (3×3), drugi poziom to 4 kostki (2×2) i ostatni to 1 kostka. Ich ułożenie ma związek z dostępnymi akcjami – tylko te niezakryte mogą zostać ściągnięte z piramidy i wykorzystane, więc warto zwrócić uwagę na planszę akcji i kolory, które wcześniej zostały losowo tam umieszczone. Po ułożeniu budowli niewykorzystane kostki zwracamy do puli ogólnodostępnej i otrzymujemy 1 monetę za każdą z nich.

Podczas swojej tury gracz może wykonać do 4 ruchów, natomiast możliwe akcje są 3:

  • przygotowanie domu – zdejmij dostępną kostkę i połóż ją w obszarze przygotowania
  • zbudowanie domu – przenieś kostkę z obszaru przygotowania na planszę główną (nowe domy należy budować tak, aby stykały się przynajmniej jednym rogiem z już istniejącymi) i wykonaj akcję odpowiadającą kolorowi kostki. Kostkę można umieścić w jednym z otworów tworząc nowy dom lub na zbudowanym wcześniej dachu dobudowując piętro. Jeśli piętro zgadza się kolorystycznie z dachem, otrzymujemy punkt przywileju (można je wydać na mniejsze akcje ułatwiające zdobycie punktów)
  • zadaszanie – przykryj dwie kostki płytką dachu dopasowaną do nich kolorystycznie, zdobądź bonus ( 2 punkty przywilejów lub kartę budynku) i podlicz punkty według ikony na płytce dachu. Karty przydarzą się do zdobywania dodatkowych punktów oraz ułatwiania nam gry, np. można wybudować dach na kostce innego koloru

Im więcej akcji wykonamy, tym więcej zapłacimy, o czym informuje nas tor ruchów, na którym wcześniej położyliśmy żeton naszego pracownika. Za jedną akcję dostaniemy monetę, ale każda kolejna będzie już obciążała nasz budżet.

Gdy budujemy dom w danym kolorze, sprawdzamy jaka akcja w danym momencie jest do niego przypisana. Możliwości są trzy:

  • żegluga – przepłyń swoją łódką na pobliską wyspę lub do portu. Na wyspach można zdobywać karty owoców morza, w zależności od dopasowania kolorów na naszym pierścieniu planowania i chatek rybackich. W porcie można wymieniać zestawy różnych lub tych samych kart na punkty, w zależności od symbolu na statkach kupieckich.
  • wytwarzanie koronek – przenieś do 3 pracowników z pierścienia planowania do warsztatów koronkarskich tak, aby sąsiadowali pionowo lub poziomo z wyłożonymi wcześniej robotnikami
  • wypłacanie zarobków – pobierz tyle monet ile widzisz na swoim pierścieniu planowania (niezakryte pola). Następnie możesz wycofać pracowników z warsztatów lub pobliskich wysp i za każdego otrzymać 1 monetę.

Na koniec każdej pory roku następuje porządkowanie. Tutaj mamy 6 kroków do wykonania:

  • przyznanie punktów za największą ilość pracowników na pobliskich wyspach
  • podliczenie punktów za wytwarzanie koronek
  • ponowne losowe wyłożenie znaczników kolorów akcji
  • przeniesienie niezużytych kostek z piramidy i dobranie nowych w ilości i kolorze równym zakrytym polom na pierścieniu planowania przez pracowników
  • uzupełnienie dachów na swojej planszy
  • przekazanie znacznika pierwszego gracza

Po zakończeniu zimy przechodzimy do podliczenia punktów za monety, niesprzedane karty owoców morza oraz budynków. Gracz, który zdobył ich najwięcej, wygrywa.

 

Wrażenia i opinia

Od czego zacząć? Tyle się dzieje na planszach i wokół nich, że ciężko jest jednoznacznie ocenić „Burano”. Nie mogłam się doczekać pierwszej rozgrywki. Podczas czytania instrukcji wiedziałam, że mi się spodoba – dużo akcji, zależności i możliwych strategii na całą grę. Jednak po przeczytaniu całości zapomniałam już od czego należy w ogóle zacząć. Musiałam wrócić do początku i poukładać sobie wszystko w głowie. Na pewno pomagają w tym w miarę logiczne działania ściśle powiązane z historią miasta. Wiadomo, że główną akcją jest stawianie domków, a te dają możliwość żeglugi, koronkarstwa lub zebrania pieniędzy. To co może odstraszać, to ogromna ilość mniejszych zasad, których nie da się wytłumaczyć tak, aby od razu usiąść i zacząć grać. Przesuwanie koła czasu (które uważam za najsłabszy element gry), zabieranie pracowników, dopasowywanie kolorów i profity z posiadanych lub zdjętych już robotników przeplatają się ze sobą i utrudniają zapamiętanie prawidłowej kolejności ruchów. Najgorszą rzeczą związaną z „Burano” jest tłumaczenie zasad osobom, które same nie przeczytały instrukcji. Powinien to być obowiązek każdego, kto ma zamiar w tę grę zagrać. W przeciwnym razie zrazi się samą ilością reguł, nie mówiąc już o ich zapamiętaniu. Tłumaczenie totalnym nowicjuszom wszystkiego od początku będzie katorgą nie tylko dla nich, ale i dla tłumacza. Moim zdaniem większość rzeczy w instrukcji jest opisana w miarę zrozumiale, a przykładowe obrazki powinny całkowicie rozwiać ewentualne wątpliwości. Znajomość choćby zarysu rozgrywki znacznie zmniejszy początkowe wrażenie zagubienia i przytłoczenia zasadami.

To czego mi zabrakło do pełni szczęścia przy czytaniu, to dobrze przygotowany skrót rozgrywki dla każdego gracza. Jeśli zna się już grę, to wiadomo gdzie znaleźć podpowiedzi poza instrukcją, ale przy pierwszych partiach trzeba co chwilę do niej zaglądać, aby przypomnieć sobie umykające szczegóły. Na planszetkach graczy znajdziemy podpowiedzi odnośnie wykorzystania punktów przywilejów oraz graficzne przestawienie trzech dostępnych akcji (przygotowanie domu, wybudowanie, zadaszenie). Z kolei na planszy akcji przedstawione są etapy porządkowania. Do tego otrzymujemy po dwie dwustronne karty dla każdego gracza. Z nich dowiemy się jak wykonać żeglugę, wysłać pracownika do warsztatu koronkarskiego oraz za co zdobyć monety. Znajdują się tam także zasady punktowania, a to wszystko w formie graficznej, co nie do końca jest czytelne. Podsumowując – to co powinno być całością, zostało podzielone na dwie plansze i dwie karty. Dlatego też zanim zasiądę do „Burano” po raz kolejny, dla własnej wygody i płynności rozgrywki, zrobię porządny skrót zasad i możliwych akcji. Znacznie uprości to grę, a na pewno ją przyspieszy.

Mam też wątpliwości co do ilości graczy. Najuważniej przyglądam się zawsze rozgrywkom dwuosobowym, bo w takim składzie najczęściej zasiadam do gier. Podczas takiej partii mamy największą kontrolę nad tym co się dzieje na planszy, ale też sporo wolnego miejsca. W związku z tym nawet jeśli ktoś wykorzysta domek, którego chciałam użyć, to i tak będę miała dużo miejsca i czasu, aby postawić go gdzieś indziej. Przy partii czteroosobowej robi się już ciasno i musimy bardziej główkować. Jest to trudne z uwagi na to, że zanim nastąpi nasza tura, pozostali gracze mogą diametralnie zmienić sytuację na planszy, wyłożyć całkiem nowe karty budynków czy też wyrzucić wszystkich naszych pracowników z pobliskich wysp. Z tego też powodu nie można zaplanować niczego w przód, a czasu znalazłoby się całkiem sporo. Na ogól przy tego typu grach 3 osoby przy planszy wydają mi się najodpowiedniejszą ilością – nie ma już takiej swobody i kontroli, ale mamy szansę coś jednak przewidzieć, a przy tym nie zaśniemy czekając na naszą kolejkę.

Trochę ponarzekałam, ale jest też sporo plusów. Wspominałam już o odzwierciedleniu historii miasta w akcjach wykonywanych podczas rozgrywki. Ładnie i barwnie przedstawiono ciekawostki z włoskiej wyspy, o której w innym przypadku raczej nikt by nie usłyszał. Wprawdzie nadal jest to suche euro, które z klimatyczną rozgrywką ma niewiele wspólnego, ale mi to nie przeszkadza. Chyba najwięcej klimatu można znaleźć na głównej planszy przy budowaniu. Nie da się zaprzeczyć, że ma ono rzeczywiście miejsce, w dodatku w 3D. Trzeba jedynie uważać, aby przy wyższych konstrukcjach nie przesunąć przypadkiem stołu, zapewniając mieszkańcom trzęsienie ziemi i gruzowisko zamiast pięknego miasta.

Jak na tego typu grę, mamy nawet trochę negatywnej interakcji. Nie jest ona bezpośrednia – nie możemy np. namieszać w cudzej piramdce ani manipulować pierścieniem planowania, ale wyrzucanie pracowników innych graczy z pobliskich wysp dawało mi sporo radości. Tak samo jak wykorzystywanie domków zbudowanych przez innych, aby wybudować swój dach i kolejne piętro. Można także blokować pracowników w warsztatach i wyprzedzać łódki pozostałych w drodze do statków kupieckich. W wielu euro-grach negatywna interakcja między graczami ma miejsce tylko przy wtedy, gdy zabierzemy kartę lub zasoby, które oni chcieli pobrać w następnej turze.

Jeśli zdecydujemy się częściej wyciągać „Burano” na stół, nie musimy martwić się o regrywalność – jest ona ogromna. Za każdym razem inaczej układamy kostki i planujemy ruchy, ponieważ kolory akcji też się zmieniają. Chatki rybackie są rozkładane losowo, a w trakcie gry możemy je zamienić miejscami. Warsztaty koronkarskie również można ułożyć dowolnie, podobnie jak porty i pierścień planowania. Do tego losowo wykładane są karty owoców morza i budynków oraz dachy. Losowości jest niewiele, a taktyki sporo. Dodajmy do tego jeszcze ruchy przeciwników, którzy mogą zniweczyć nasze plany i mamy całkiem solidną grę, której rozgrywki będą za każdym razem inne.

Jednak jak często rzeczywiście sięgniemy po ten kolorowy tytuł? Z jednej strony miałam ochotę grać po raz kolejny, bo im więcej rozgrywek tym płynniejsze się stają i dają więcej satysfakcji. Z drugiej strony jest wiele podobnych ciężkością gier, które nie mają mankamentów „Burano” i pewnie częściej to one zostaną wybrane w pierwszej kolejności. Osoby zainteresowane tą pozycją zdecydowanie powinny zagrać i przekonać się, czy jest to dla nich dobry wybór. Mechanika jest ciekawa, główkowania jest sporo, regrywalność duża itd., ale nie da się nie zauważyć paru minusów. Dlatego każdy powinien sam sprawdzić, czy przeważają one nad plusami czy nie. Zdecydowanie nie jest to gra dla początkujących, a nawet średnio zaawansowani gracze mogą mieć problem z opanowaniem zasad. Warto więc mądrze wybrać współgraczy, bo można ich zniechęcić już na początku. Dla mnie ostateczny werdykt jest jednak na plus, aczkolwiek przekonam się za jakiś czas jak często „Burano” będzie lądowało na moim stole.

 

PLUSY:

  • Duża regrywalność.
  • Dobra jakość komponentów gry.
  • Powiązanie akcji z historią miasta „Burano”.
  • Ładne i kolorowe grafiki.

MINUSY:

  • Duża ilość małych zasad.
  • Brak porządnej wypraski.
  • Brak dobrze napisanych pomocy dla graczy.

 


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, zajrzyjcie koniecznie na nasze fanpage’e na: