e-planszówki #1 – recenzja cyfrowej wersji Lords of Waterdeep
W drugiej połowie stycznia nadmiar godzin spędzanych w pracy w końcu odbił się na moim zdrowiu i byłem zmuszony zaliczyć wizytę w szpitalu, a tam jak wiadomo czas płynie wolno. Ponoć najlepszym sposobem na radzenie sobie tam z wszechogarniającą nudą jest lektura dobrej książki. Po pierwszym tygodniu pobytu i przeczytaniu czterech grubych tomiszczy zatęskniłem jednak za moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu – grami planszowymi. Ale jak tu grać, gdy nie ma ani gdzie ani z kim?… Wtedy właśnie skierowałem swą uwagę na medium z którym na ogół mam niewiele wspólnego: cyfrowe wersje gier planszowych. Dostępne miejsce w pamięci mojego tabletu szybko wypełniły elektroniczne odpowiedniki ulubionych gier, w tym także tej, przy której lata temu spędziłem niezliczone godziny: Lords of Waterdeep. Od tej pory kolejne dni na szpitalnej pryczy zlatywały jakoś szybciej i zdecydowanie przyjemniej. Ale czy w ostateczności, zmuszony potrzebą chwili dałem się przekonać do cyfrowej rewolucji w świecie gier planszowych?
W ostatnich tygodniach zdecydowanie rzadziej można było uświadczyć moją obecność na blogu, którego aktywne prowadzenie w dużej mierze przekazałem w ręce mojego nowego grona autorów, sam ograniczając się do okazjonalnego wyrażania opinii o grach w sekcji „Okiem Custodiana” w kolejnych pojawiających się na tutejszych łamach artykułach. Ten stan rzeczy wymusiła czasochłonna praca z powodu której w ostatnich miesiącach spędzałem bardzo dużo czasu w podróży. Codzienne obowiązki zawodowe sprawiły także, że zacząłem coraz częściej sięgać po elektroniczne wersje gier. W pierwszej kolejności karcianki, a później bardziej rozbudowane wersje gier planszowych dzięki którym wielogodzinne podróże pociągiem czy wspomniany czas spędzony w szpitalu zlatywały szybciej i zdecydowanie przyjemniej. Przesuwanie elektronicznych pionków sprawiło, że zauważyłem jak bardzo w ostatnich kilkunastu miesiącach rozwinęła się oferta dostępnych elektronicznych planszówek (niejednokrotnie zapewniających także pełną kompatybilność pomiędzy różnymi platformami). Gdy jakieś dwa lata temu zainstalowałem na telefonie swoją pierwszą elektroniczną grę karcianą – Ascension deckbuilding game – w ofercie Google Play znajdowały się tylko proste gry typu gateway. Obecnie, w dobie postępującej cyfryzacji wiele bardziej zaawansowanych pozycji także doczekało się swej elektronicznej inkarnacji. Jedną z nich jest właśnie bohater dzisiejszego artykułu, Lords of Waterdeep – legendarna planszówka, o której wieść niesie, że plasuje się w kanonie tych klasycznych gier typu worker placement, które każdy szanujący siebie gracz znać powinien. Ale czy przeniesienie tektury i drewna ze świata fizycznego na płaszczyznę cyfrową nie odbyło czasem się ze stratą dla grywalności tej legendarnej gry?
Klasyczne euro… w stylu amerykańskim?
Jak już wspomniałem, Lords of Waterdeep wpisuje się do kanonu klasycznych gier euro o mechanice umieszczania pracowników. Gracze wcielają się w role tytułowych możnowładców starających się o przejęcie całkowitej władzy nad miastem Waterdeep. W trakcie rozgrywki jej uczestnicy będą wysyłali swych agentów do różnych lokacji w mieście aby tam rekrutować drużyny składające się m.in. z walecznych magów, wojowników czy łotrów. Ci z kolei są im potrzebni do wykonywania zadań (questów) pozyskanych z tablicy ogłoszeń i pozyskiwania punktów zwycięstwa za ich pomyślne zrealizowanie. Choć od strony technicznej mówimy tu o klasycznej mechanice euro, tematycznie gra osadzona została w realiach Zapomnianych Krain – najpopularniejszego settingu Dungeons & Dragons. Ironia polega tutaj na tym, że gry euro kojarzone są na ogół z abstrakcyjnymi mechanizmami i suchą optymalizacją ruchów, podczas gdy produkcje z rodziny gier w stylu amerykańskim raczej na odwrót – z fabułą i klimatem, które wiodą prym ponad rozwiązaniami mechanicznymi. Wydawcy gry, firmie Wizards of the Coast udało się jednak osiągnąć swoistą równowagę, ponieważ w grze której kilkunastostronicową instrukcję w 95% pokrywają ilustracje i „fluf” ze świata D&D, a faktyczne przepisy rozgrywki mieszczą się raptem na jednej, ostatniej stronie, stworzono tytuł w którym wciąż do wygranej liczy się ilość zgromadzonych na koniec gry punktów, lecz „klimat” jakiego uświadczymy w trakcie rozgrywki jest równie ekscytujący co optymalizowanie ruchów na drodze do ich pozyskania.
Zimna Wojna w Waterdeep
Za cyfrowe Lords of Waterdeep odpowiada firma Playdek, która ma na swoim koncie także pomyślne konwersje na płaszczyznę elektroniczną Zimnej Wojny od GMT Games, karcianki Ascension czy Agricoli Uwe Rosenberga – wszystkich z resztą bardzo dobrze przyjętych przez fanów oryginalnych wersji tych gier. Także w przypadku Lords of Waterdeep Playdek pozostał wierny oryginałowi – nie jest to licencjonowana „gra oparta o..” lecz dokładna, wykonana z pietyzmem rekonstrukcja oryginału. W grze znajdziemy dokładnie te same karty, okraszone tą samą grafiką co w wersji fizycznej. Ba, nawet kształty żetonów oddano wiernie względem oryginału, nie wspominając o kaflach budynków czy grafice planszy (choć do tej ostatniej jeszcze nawiążę w dalszej części tekstu).
Jednocześnie z grą podstawową Playdek wypuścił także dodatek Scoundrels of Skullport, który można zakupić wewnątrz aplikacji w formie dwóch osobnych modułów (tytułowy Skullport i Undermountain). Informację tę przyjąłem z radością, gdyż jestem fanem grania z torem korupcji z dodatku Skullport, natomiast oba moduły same w sobie zapewniają sporą różnorodność dzięki dodatkowym kartom intryg, questów czy bardziej zróżnicowanych lokacji na łącznie trzech dodatkowych planszetkach na które możemy w trakcie gry wysyłać swych agentów przez co zwiększa się też potencjalna regrywalność za sprawą możliwości swobodnego mieszania modułów z wersją podstawową gry. Wspomniane dodatki nie są jednak konieczne do czerpania przyjemności z gry podstawowej, a ta sama w sobie zapewni nam wiele godzin rozrywki, nim poczujemy potrzebę rozszerzenia jej o wymienione wyżej moduły.
O funkcjonalności słów kilka
No dobra, wiemy już co nieco o zawartości, ale co z funkcjonalnością samej aplikacji? Na pierwszy rzut oka jest ona dobrze zaprojektowana, zawiera atrakcyjne, animowane ekrany menu, a sterowanie jest dosyć intuicyjne i nie wymaga objaśniania. Z ekranu startowego możemy przejść do menu tworzenia rozgrywek offline jak i online, otworzyć sklepik w którym zakupimy wspomniane już dodatki, a po kliknięciu na zębatkę w prawym górnym rogu ekranu zostaniemy przeniesieni do menu ustawień, w którym pośród wielu przydatnych elementów znajdziemy np. katalog osiągnięć do odblokowania w trakcie rozgrywki.
Na pozostałe elementy składa się m.in. seria samouczków, podręcznik zasad i galerie kart przygotowane z myślą o graczach, którzy swoje przygody w Waterdeep rozpoczynają właśnie od elektronicznej wersji gry. Samouczek podzielony jest na pięć działów wyjaśniających reguły, jedną lekcję o interfejsie aplikacji i dwa kolejne samouczki przedstawiające dostępne rozszerzenia. Dzięki takiemu rozwiązaniu nauka gry przychodzi z łatwością, ponieważ każda z wspomnianych lekcji przeprowadzi gracza przez daną turę gry, dodając kolejne zagadnienia i objaśniając znaczenie kolejnych akcji i elementów rozgrywki. Po ukończeniu wszystkich pięciu lekcji powinniśmy mieć przyzwoite pojęcie o tym jak grać, choć opanowanie rozgrywki jeśli nie grało się w fizyczną wersję gry na pewno zajmie nam jedną albo dwie partie. Doświadczonym graczom natomiast w zupełności powinno wystarczyć ukończenie lekcji o interfejsie gry. Będąc przy temacie samouczków dodam też, że byłem mile zaskoczony gdy zauważyłem dostępne z menu samouczki traktujące o dodatkach, które można ukończyć nawet nie dokonawszy wcześniej ich zakupu. Takie rozwiązanie na pewno pomoże tym z graczy, którzy jeszcze nie mieli styczności ze Scoundrels of Skullport z zapoznaniem się z zawartością obu modułów i ułatwi podjęcie decyzji o ich ewentualnym zakupie, za co moim zdaniem należą się wydawcy słowa pochwały.
Wspomniany podręcznik z zasadami, który znajdziemy w menu z zębatką zawiera zwięzły przegląd kluczowych aspektów rozgrywki od jej przygotowania przez przebieg rundy aż po warunki zakończenia. Wszystkie informacje są bogato ilustrowane i podobnie jak w samouczkach, znajdziemy tu także informacje o interfejsie czy dostępnych rozszerzeniach. Informacje tu zawarte stanowią więc alternatywę dla tych osób, którym łatwiej jest przeczytać zasady niż uczyć się ich z multimedialnego samouczka.
Ostatnią ciekawą funkcjonalnością w tej części menu jest galeria kart pozwalająca zobaczyć wszystkie dostępne w grze karty, planszetki graczy czy kafelki budynków. Podobnie jak w przypadku wspomnianych powyżej samouczków, w galerii można przeglądać nie tylko zawartość gry podstawowej lecz także dodatków, korzystając z filtra po lewej stronie ekranu.
Pod względem funkcjonalności menu aplikacja wypada więc bardzo dobrze. Nie tylko nawiguje się po menu z łatwością, ale dzięki dostępnym opcjom bez przeszkód przypomnimy sobie zasady lub nauczymy się ich od podstaw, ale także zapoznamy się z interfejsem gry przed pierwszą rozgrywką co na pewno ułatwi obcowanie z grą podczas pierwszych kilku rozgrywek. Od strony wizualnej wszystko działa zgodnie z oczekiwaniami, a układ ekranów menu i grafiki są przedstawione w przystępny wizualnie sposób, choć znalazł się jeden drobiazg, który delikatnie przeszkadzał mi w rozgrywce, ale jeszcze do tego wrócę w dalszej części tekstu.
Tryby rozgrywki
Jedną z zalet elektronicznych gier nad ich wersjami fizycznymi jest mobilność. Przez nią rozumiem nie tylko kompaktowy rozmiar – wszak aplikacja nie zajmuje fizycznie miejsca i na jednym telefonie czy tablecie możemy zmieścić wiele gier. Mobilność w przypadku elektronicznych wersji gier, a w śród nich także Lords of Waterdeep przejawia się w postaci możliwości rozegrania partii gry na różnych platformach (Android, iOS, Steam) z udziałem dwóch do pięciu graczy. W przypadku multiplayera, mówimy o rozgrywce w czasie rzeczywistym lub asynchronicznie (czyli w systemie turowym z określonym z góry limitem czasu na ruchy gracza). Aby jednak móc grać online, konieczne jest założenie darmowego konta na platformie usługodawcy.
Dla osób, które z różnych przyczyn nie planują tego zrobić przewidziano dwa tryby rozgrywki lokalnej – grę wieloosobową na jednym urządzeniu (tzw. pass and play) oraz grę jedno- lub wieloosobową przeciwko sztucznej inteligencji, która występuje tu w trzech gradacjach: łatwej, średniej i trudnej. Samo przygotowanie rozgrywki nie zajmie nam więcej niż chwilę, a w danym momencie możemy mieć zapisane nawet kilka trwających sesji gry, więc bez przeszkód będziemy mogli powrócić do naszych rozgrywek niezależnie od tego, czy gramy z grupą czy w pojedynkę przeciwko AI aplikacji.
Rozgrywka
Jako, że dotychczas nie zarejestrowałem konta na serwerach wydawcy, moje rozgrywki ograniczyły się do zmagań przeciwko sztucznej inteligencji w aplikacji. Przygotowując się do gry lokalnej mamy możliwość pełnej konfiguracji składu zarówno „żywych” graczy jak i tych sterowanych przez aplikację. W tym drugim wypadku ciekawostką jest możliwość wybrania wspomnianego już różnego stopnia zaawansowania gracza AI: jeden może być na poziomie łatwym, inny na średnim lub ciężkim – sami wybieramy stopień zróżnicowania i jak w mało której aplikacji, tutaj stopień trudności AI przekłada się bezpośrednio na to jak dobrze dany wirtualny przeciwnik będzie sobie radził w trakcie rozgrywki.
Podobnie jak w przypadku fizycznej wersji gry, możemy zdecydować się na rozgrywkę w wariancie zwykłym lub długim. Korzystając jednak z rozszerzeń Skullport lub Undermountain (albo obu naraz) gra jest z góry ograniczona do wersji długiej, której ukończenie zajmie nam około jednej godziny przy potyczce z sztuczną inteligencją lub ok. dwóch godzin przy rozgrywkach z żywymi graczami.
Z racji na fakt iż interfejs podczas rozgrywki jest bogaty w elementy graficzne i obfituje w animacje, podczas uruchomienia gry natrafimy na pierwszy wspomniany przeze mnie we wcześniejszej części tekstu mankament – czas ładowania. Z początku tego nie zauważyłem, gdyż na co dzień uruchamiam gry na tablecie, ale gdy próbowałem zagrać na telefonie, natknąłem się na bardzo długi czas ładowania rozgrywki. W jednym czy dwóch przypadkach aplikacja potrafiła się nawet zawiesić podczas ładowania, choć niewątpliwie wiązało się to z faktem, iż posiadam starszy model telefonu, w dodatku z niemal całkowicie zapchaną pamięcią. Niemniej jednak, czas oczekiwania na załadowanie ustawień i rozpoczęcie gry jest odczuwalny nawet na urządzeniach dysponujących lepszą kartą graficzną i pamięcią, choć wciąż jest to ułamek czasu, jaki byłby potrzebny na rozłożenie komponentów gry na stole, więc nie można utyskiwać 😉
Gdy przebrniemy już przez ekran przygotowania i z cierpliwością doczekamy załadowania się gry, na ekranie pojawi się znajoma mapa miasta Waterdeep. Z ulgą zauważyłem, że rozgrywka przebiega zupełnie jak w przypadku wersji fizycznej. Każda runda składa się z dwóch lub trzech tur, podczas których każdy z graczy umieszcza na planszy jednego agenta, a następnie wykonuje działanie odpowiadające miejscu w którym umieścił swój pionek. Na przykład: decydujemy się na zbudowanie budynku. W takim przypadku pobieramy kafelek wybranego budynku z Builder’s Hall, umieściwszy tam wcześniej nasz pionek i po opłaceniu stosownego kosztu stawiamy go na planszy wraz z żetonem pieczęci naszego rodu, aby oznaczyć do kogo dany budynek należy. Pozostałe działania na planszy obejmują pozyskanie znacznika pierwszego gracza, zebranie kart misji, podniesienie jednej lub więcej kostek lub wzięcie karty intryg. Te ostatnie mogą w przypadku zagrania zapewnić graczom pewne korzyści albo zmusić wybranego przeciwnika do wykonania zadania obowiązkowego, które spowolni go/ją w wyścigu po punkty. Gracze wykonują w ten sposób swoje ruchy do momentu wyczerpania się pionków. Na ogół, w zależności liczby uczestników rozgrywki, gracze będą dysponowali dwoma lub trzema pionkami, natomiast w piątej rundzie gry zawsze otrzymają jednego dodatkowego agenta, dzięki czemu będą w stanie bardziej efektywnie korzystać z większej liczby dostępnych na tym etapie gry lokacji (głównie licznych budynków, które gracze stawiają w trakcie rozgrywki).
Podobnie jak większości gier z mechaniką umieszczania pracowników, po wysłaniu naszego agenta do danej lokacji w Waterdeep staje się ona zablokowana do końca bieżącej rundy. Ważne jest więc jak najskuteczniejsze zarządzanie działaniami związanymi z rozmieszczeniem agentów, aby mieć pewność, że zadania które trzymamy w ręku uda się wypełnić przed końcem gry. Na koniec 6-tej (lub 8. rundy w przypadku „długiej” rozgrywki) podliczane są punkty za wykonane zadania, a także dodatkowe punkty uzbierane z sekretnych tożsamości graczy. W przypadku gry z modułem Skullport rozliczane są też czaszki dające negatywne punkty, a ta osoba, która ukończy grę z najwyższym wynikiem zostaje jej zwycięzcą!
Rozgrywka opiera się więc o te same proste zasady co w oryginale, natomiast główną składową regrywalności jest losowość w doborze kart, kafli budynków, kolejności graczy w rundzie czy wreszcie wybranych do danej rozgrywki modułów z dodatku. Wszystkie te elementy mocno wpływają na różnorodność kolejnych rozgrywek, a znalezienie najskuteczniejszego sposobu na wygraną zawsze opiera się na połączeniu szczęścia, podejmowaniu właściwych decyzji taktycznych i długoterminowego planowania strategii w oparciu o własną ukrytą tożsamość i karty jakie nam się trafią.
Wrażenia
Do recenzji Lords of Waterdeep przymierzałem się właściwie od samego początku istnienia tego bloga. Nigdy jednak nie spodziewałem się, że gdy już się do tego zabiorę, mój tekst będzie dotyczyć elektronicznej wersji gry, a nie jej fizycznego odpowiednika. Ba, nigdy nawet nie podejrzewałbym siebie o to, że zagram w cyfrowych Lordsów ale jak widać, czasami okoliczności sprawiają, że sięgamy po coś na co na co dzień nie zwrócilibyśmy raczej uwagi. Co więc sądzę o tej wersji tej popularnej gry planszowej?
W pierwszej kolejności chciałbym ponownie pochwalić dewelopera gry, firmę Playdek za wierne oddanie esencji rozgrywki oryginału. Pod względem funkcjonalnym, elektroniczna wersja lordsów niemal w całości pokrywa się ze swym fizycznym pierwowzorem, począwszy od grafik na kartach, po kształt żetonów i ogólne wrażenia, jakie towarzyszą nam przez całą rozgrywkę. Pizę „niemal”, bowiem sposób prezentacji gry w aplikacji odbiega od pierwowzoru w tym aspekcie, że plansza jest przedstawiona pod nachylonym kątem, co umożliwia horyzontalną prezentację, bardziej kompatybilną z urządzeniami tj. tablety, podczas gdy w oryginale plansza prezentowana była w orientacji pionowej. Zmiana ta z początku odrobinę mi przeszkadzała, ale wkrótce przywykłem. Na szczęście ta wymuszona perspektywa nie jest ostateczna, a my rozciągając palcami ekran możemy zmienić orientację mapy na oryginalną pionową i vice versa. Samo przejście przypomina zmianę orientacji mapy Google pomiędzy widokiem z lotu ptaka na widok 3D. Niestety, nawet po „rozciągnięciu” mapy do jej oryginalnego, pionowego kształtu prezentacja obrazu na ekranie pozostaje horyzontalna – zmieni się jedynie wielkość planszy, która w tym wypadku będzie widoczna jedynie częściowo i trzeba będzie przeciągać po ekranie palcem, aby spojrzeć na interesujący nas region mapy. Myślę jednak, że osoby, które nie miały wcześniej styczności z fizyczną wersją gry w ogóle nie zwrócą na ten szczegół uwagi, a pozostali – jak ja – przywykną do horyzontalnego układu.
Tym, co najbardziej wyróżnia wersję elektroniczną są efekty wizualne. Dzięki nim miasto Waterdeep tętni życiem. Po morzu pływają statki, na niebie można dostrzec latające ptaki, a nawet gryfa. Zmienia się też pora dnia, płynnie przechodząc z dnia w noc, a wtedy miasto rozświetlają latarnie. Całokształt dopełnia nastrojowa muzyka i okazjonalne odgłosy dochodzące z miasta. Efekty te dosyć dobrze współgrają z ogólnym interfejsem gry, a animacje są dosyć płynne, choć można je wyłączyć w menu aby nie obciążały za bardzo procesora naszego urządzenia, dzięki czemu zaoszczędzimy na zużyciu baterii.
Przez krótką chwilę bałem się natomiast, czy przy tak dużym udziale mechanizmów za które odpowiada tu aplikacja nie zatraci się aspekt rozgrywki związany z obserwacją poczynań przeciwników. Fakt, mamy planszę na której widzimy gdzie nasi rywale postawili swych agentów, ale z ograniczonym widokiem na pole gry przeciwników, z początku obawiałem się że będzie mi ciężko dopasowywać moje plany do poczynań oponentów po stronie AI. Na szczęście, programiści Playdek pomyśleli i o tym, dzięki czemu w prosty sposób możemy nie tylko przełączać widok na danego przeciwnika, co także zobaczyć ekran podsumowania rundy jak i osobny dziennik rozgrywki, pozwalający prześledzić wszystkie ruchy graczy z podziałem na poszczególne rundy. Takie rozwiązanie jak najbardziej zaspokaja moje zapotrzebowanie na wgląd w informacje podczas rozgrywki.
Słowem podsumowania
Muszę przyznać, że jestem niezwykle mile zaskoczony elektroniczną wersją Lords of Waterdeep. Z jej pierwowzorem mam związane wiele miłych wspomnień, gdyż Lordsi byli jedną z ulubionych gier w naszej wczesnej kolekcji gier. Z czasem jednak się ograli, dlatego sprzedałem swój egzemplarz. To przypadek sprawił, że skierowałem swą uwagę na wersję elektroniczną i pomimo wstępnych obaw, szybko obdarzyłem ją niemal taką samą sympatią, co oryginał. Konwersja oryginału na formę cyfrową jest bowiem niemal idealna. Wszystkie aspekty rozgrywki udało się wydawcy przenieść na płaszczyznę platformy elektronicznej, na dodatek wzbogacając grę o niemal nieskończoną regrywalność dzięki trybowi online i rozszerzeniu Scoundrels of Skullport, które jest dostępne do zakupienia wewnątrz aplikacji. Na dodatek, wszystko to możemy nabyć na ułamek ceny, jaką wydalibyśmy na zakupienie gry w sklepie, co dla mnie osobiście jest dodatkowym atutem przemawiającym „za” aplikacją.
Czy to sprawia, że aplikacja jest pozbawiona wad? Nie. Zdecydowanie nie. Jak pisałem powyżej, zmiana układu planszy z pionowego na horyzontalny, poza kwestią przyzwyczajenia się do takiego sposobu prezentacji gry niesie ze sobą jeszcze jedną drobną wadę – w rozgrywkach w których stawiane jest wiele budowli, na środku ekranu widzimy zaledwie kilka z nich, a pozostałe możemy wyświetlić przeciągając rząd budynków palcem niczym kolekcję okładek albumów muzycznych w iPodzie. Często przez to zapominałem w swych rozgrywkach o właśnie takich graczach, których budynki utkwiły gdzieś poza polem widzenia ekranu, co przecież nie miałoby miejsca w fizycznej wersji gry, gdzie budynki stawiało się bezpośrednio na lub obok planszy.
Ostatecznie jednak Playdek oddaje w nasze ręce naprawdę kawał solidnej adaptacji oryginału, czyniąc naukę gry dla początkujących graczy naprawdę łatwym procesem dzięki samouczkom, a bardziej doświadczonym zapewniając te same wrażenia, do których przywykli grając w fizyczną wersję gry. Mnie osobiście wystarczą wrażenia z rozgrywek offline, aczkolwiek sercem rozgrywek z wieloma graczami, poza trybem pass & play jest niewątpliwie tryb multiplayer, który dodatkowo opiera się o system klasyfikacji ELO, dzięki czemu głodni wrażeń będą mogli piąć się na szczyty władzy nie tylko w Waterdeep, ale także w rankingach internetowych na serwerach wydawcy.
Czy więc zmieniłem zdanie co do elektronicznych planszówek? Na szczęście nie, a moja domowa kolekcja pozostaje bezpieczna. E-planszówki niewątpliwie przeszły daleką drogę i są niezwykle wygodne w użyciu. W zależności od potrzeb i okazji mogą też stanowić dobrą alternatywę do rozgrywek z żywym przeciwnikiem. Docelowo jednak nic nie zastąpi mi czasu spędzonego nad prawdziwą planszą w gronie znajomych i przyjaciół, a samo obcowanie z fizycznymi komponentami tj. kostki, karty czy tekturowe żetony wciąż sprawia mi więcej przyjemności niż przesuwanie palcem po ekranie. To powiedziawszy, uważam jednak, że elektroniczna wersja Lords of Waterdeep to niezwykle udany produkt, który (pomijając doznania empiryczne wynikające z fizycznego kontaktu z komponentami) doskonale odtwarza wszystkie aspekty rozgrywki oryginału. Zdecydowanie polecam więc tę aplikację. Koszt jej zakupu razem z dodatkami nie powinien przekroczyć równowartości jednego wypadu do kina, a w cenie zakupu otrzymujemy dopracowaną pod każdym względem adaptację jednej z najpopularniejszych gier typu worker placement przy której spędzimy długie godziny korzystając z jednego z wielu trybów rozgrywki.
PLUSY:
- W pełni funkcjonalna adaptacja jednej z najpopularniejszych gier euro.
- Aktywna internetowa baza graczy zapewnia grze długą żywotność.
- Możliwość rozszerzenia gry o dodatek Scoundrels of Skullport.
- Atrakcyjne dla oka efekty wizualne.
MINUSY:
- Wydłużony czas oczekiwania podczas ładowania gry na słabszych urządzeniach.
- Drobne niedogodności związane z sposobem wyświetlania mapy.
- Brak możliwości grania w j. polskim.