Pierwsza rocznica bloga!

Dzisiejszym wpisem chciałbym podsumować mój pierwszy rok przygody z platformą ZnadPlanszy, bowiem w dniu dzisiejszym mija dokładnie rok odkąd rozpocząłem tworzenie niniejszego bloga. Co dokładnie dało mi blogowanie? Jak rozwinął się w tym czasie blog i czego można będzie oczekiwać w przyszłości od Custodian of Mecatol Rex? Zapraszam Was do wspólnej podróży aleją wspomnień!

Dziś mija dokładnie rok od publikacji pierwszych dwóch wpisów na blogu: unboxing’u i recenzji gry Nemo’s War second edition wydawnictwa Victory Point Games. Choć ogólnie nie były to moje pierwsze recenzje (już na tym etapie od jakiegoś czasu publikowałem artykuły w j. angielskim w serwisie BoardGameGeek, a także w kilku innych miejscach), to jednak te dwa artykuły stanowią dla mnie swoisty kamień milowy. Nie tylko były to pierwsze recenzje tej gry na naszym rynku, ale stanowiły mój pierwszy krok w kierunku własnego, niezależnego bloga, który mogłem samodzielnie tworzyć i kształtować wedle swojej wizji. Paradoksalnie, gdy w ciągu jednego tygodnia poprzedzającego otwarcie niniejszego bloga spłynęły do mnie propozycje od redaktorów kilku serwisów uznałem, że najwyższy czas zakończyć wieczne planowanie oraz obiecywanie sobie że „gdzieś… kiedyś… być może….” i przekuć marzenie w rzeczywistość. Toteż poczyniłem krok w nieznane, rozpoczynając przygodę, która trwa do tej pory!

Niniejszym wpisem powitałem swych czytelników na blogu.

 

Z perspektywy czasu: podsumowanie pierwszego roku działalności bloga.

Do tej pory na blogu pojawiły się dokładnie 102 wpisy, w tym 60 recenzji oraz liczne unboxing’i i publicystyka związana z rynkiem gier planszowych. Muszę przyznać, że podliczając wpisy, aby podzielić się z Wami tą statystyką, liczba ta wprawiła mnie w osłupienie. To całkiem dobry wynik jak na rok samodzielnej pracy i choć obecnie blog posiada sporą rzeszę czytelników, którzy regularnie czytają zamieszczane tu artykuły, nie zawsze tak było. Początkowe wpisy czytało zaledwie kilkaset osób, głównie rodzina, przyjaciele, a także kilkoro znajomych z forum Games Fanatic, na którym byłem aktywny od kilku lat i właśnie tam zostałem „dostrzeżony”. Z czasem liczba osób śledzących bloga wyszła daleko poza krąg krewnych i znajomych, a już po kilku miesiącach grono czytelników znacznie się powiększyło, przerastając moje najśmielsze oczekiwania. Przy tej okazji, chciałbym serdecznie podziękować Tobie, drogi czytelniku. Dziękuję serdecznie za każdy otrzymany komentarz i wiadomość e-mail. To właśnie dzięki Tobie i wizytom tysięcy innych osób takich jak Ty, które regularnie odwiedzają to miejsce i przesyłają swoje uwagi mam energię i chęci do tworzenia kolejnych artykułów, dzielenia się swoją wiedzą oraz spostrzeżeniami na temat rynku gier planszowych jak i samych gier.

Przy tej okazji pragnę podziękować Mirkowi „Tycjanowi” Gucwie i Marcinowi Krupińskiemu, za to że zauważyli potencjał w tworzonych przeze mnie artykułach i zaprosili do współtworzenia platformy ZnadPlanszy.pl wraz z pozostałymi jej redaktorami. Dziękuję także moim redakcyjnym kolegom i koleżankom, którzy przyjęli mnie do swego grona i służyli radą w początkowych miesiącach funkcjonowania bloga. A skoro mowa o początkach, pragnę także podziękować Marcinowi Ropce i całej ekipie wydawnictwa Games Factory. To właśnie to krakowskie wydawnictwo stało się pierwszym patronem bloga – coś, co pewnie nigdy nie doszłoby do skutku bez kredytu zaufania jakim obdarzył mnie Marcin, przesyłając do recenzji grę Odlotowy Wyścig (moje wrażenia z rozgrywki w ten tytuł były dopiero trzecią recenzją, jaka ukazała się na blogu! Możecie ją przeczytać TUTAJ). Wkrótce, kolejni wydawcy dołączyli do grona patronów bloga – m.in. były to wydawnictwa Trefl, Rebel, Czacha Games, Black Monk, Victory Point Games, GMT Games i wielu innych, za których wsparcie jestem dozgonnie wdzięczny.

Pragnę także podziękować za wsparcie i porady Krzysztofowi Pilchowi z serwisu Board Times, Michelowi „Leviathan” Sorbet z WojennikTV, Przemkowi Dmytruszyńskiemu i jego ekipie z Lupo Art Games, Adrianowi Gieparda z bloga Diceland, Bartoszowi Borkowskiemu, Edycie Warmińskiej, Darii Chibner, Marcinowi Grabiec, Adamowi „Pan_Satyros” Słowińskiemu, Sebastianowi „Kaimadzie” Adamiak, Robertowi „Rocy7” Cymbalak i Kamilowi Cieśli z serwisu Przy Stole oraz wielu innym niewymienionym tu osobom, które dawały mi wsparcie zarówno to techniczne jak i motywowały do dalszego pisania.

Tworzenie własnego bloga dało mi możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi, a także nawiązania współpracy z wieloma wydawnictwami, zarówno z kraju jak i zagranicy, dzięki wsparciu których mogłem na przestrzeni ostatnich miesięcy opisywać dla Was wiele interesujących tytułów. Co prawda zdarza mi się nie przestrzegać zbyt dobrze reguł idealnego blogowania. Mowa tu o terminach, z którymi wiąże się współpraca z krajowymi wydawcami. Mocno wierzę jednak, że liczy się dla nich wartość, jaką chcę przekazać w tworzonych przez siebie artykułach, bardziej niż na wstrzeleniu się we wskazany termin. Zawsze nadrzędnym celem było dla mnie dokładne ogranie danego tytułu i jego fachowe zrecenzowanie przedstawiające opinię opartą na solidnym poznaniu wszystkich trybów rozgrywki, co mam nadzieje, odnajdujecie w moich artykułach.

 

Branching out

W trakcie procesu przygotowania tekstów, zdarzało mi się tworzyć masę nadprogramowej zawartości, dla której ostatecznie nie znalazło się dostatecznie dużo miejsca w artykułach publikowanych na blogu. Szukając więc dodatkowych platform, na których można by umieścić te treści, a także odpowiadając na potrzebę zawiązującej się z czasem więzi z czytelnikami, którzy byli ciekawi szczegółów związanych z blogiem, w ciągu kilku ostatnich miesięcy jego działalność objęła także stronę na Facebooku (LINK) oraz konto na Instagramie (LINK), które bez inwestowania w jakąkolwiek reklamę doczekały się kilkuset wiernych zwolenników. Publikuję tam regularnie również zdjęcia z własnych rozgrywek. Zachęcam Was serdecznie do polubienia i zasubskrybowania tych kont, gdyż stanowią one dodatkowy sposób śledzenia tego, co dzieje się wokół bloga, a niejednokrotnie nadarzy się także okazja wygrać coś w licznych konkursach skierowanych do czytelników bloga.

Kolejną z gałęzi bloga, która wyewoluowała samoczynnie stał sie serwis tłumaczeń. Na przestrzeni ostatnich miesięcy, gdy nie tworzyłem nowych recenzji, mój czas zajmowało tłumaczenie gier planszowych na zlecenie ich polskich wydawców. Pośród wielu gier, które przetłumaczyłem znalazły się takie tytuły jak Hero Realms, dodatki Valhalla i Mroczne Góry do Wojowników Midgardu, Klany Kaledonii, dodatek do gry Vikings Gone Wild, Projekt Manhattan oraz wiele innych projektów, których niestety nie mogę jeszcze wymienić ze względu na umowy wiążące mnie z ich wydawcami. Połączenie praktycznej wiedzy związanej z grami planszowymi i występującymi w nich mechaniką oraz żargonem, a przede wszystkim biegła znajomość j. angielskiego dały mi okazję do dalszego osobistego rozwoju i zdobycia nowych, bezcennych doświadczeń dających wgląd w proces wydawniczy oraz pracę nad przygotowaniem gier do druku przez ich wydawców. Jednocześnie żywię nadzieję, że tę sferę mojej działalności uda się rozwijać dalej, zwłaszcza że w trwającej od kilku miesięcy kampanii bicia wydawców po łapach za błędy w tłumaczeniach w żadnej z tłumaczonych przeze mnie pozycji (odpukać!) nie zostały wyłapane przez graczy żadne błędy 😉

 

 

Lecz nie wszystko złoto….

Byłbym nieszczery pisząc, że czas związany z blogowaniem usiany był wyłącznie różami. Na przestrzeni ostatniego roku dane mi było zaznać pełnego spektrum doświadczeń nierozerwalnie związanych z nagłym wzrostem rozpoznawalności, który wiąże się z bądź co bądź aktywną działalnością publicystyczną. Bywały chwile miłe, jak np. uściski dłoni i gratulacje od osób, które przypadkowo rozpoznały mnie na ulicy, w pubach czy konwentach. Mile wspominam także dwie panie, które podczas konwentu zaczepiły mnie, aby zrobić sobie ze mną zdjęcie. Pewnie wyszedłem na tym zdjęciu bardziej zmieszany i wystraszony, aniżeli radosny, gdyż propozycja pozowania do wspólnej fotki była ostatnią rzeczą, jakiej mogłem się spodziewać na ówczesnym (dodam, że także i obecnie) etapie działalności recenzenckiej. Jeśli to czytacie – odezwijcie się, bo chętnie wrzuciłbym tę fotkę do niniejszego wpisu 🙂

Po drugiej stronie spektrum, w obszarze mniej miłych doświadczeń znalazło się miejsce dla osób, które dały się ponieść własnej niespełnionej ambicji. Wszelkie złorzeczenia i wykluczenie z grona u niektórych znajomych, gdy w ich oczach stałem się kimś z innej sfery (a niesłusznie!). Zaliczyłem także publiczne znieważenie ze strony czytelnika, którego frustracja związana z zablokowaniem mu możliwości komentowania za używanie inwektyw w komentarzach doprowadziła do tego, że zdecydował się on dać upust swej frustracji pokazując mi środkowy palec i informując głośno co mam ze sobą zrobić w najmniej kulturalny sposób na sali wypełnionej dziećmi i ich rodzicami podczas konwentu w Bytomiu. Morał z tej historii taki, że niektórym frustratom lepiej schodzić z drogi i nie wychodzić naprzeciw z wyciągniętą na zgodę ręką, bo i tak nie będą w stanie docenić takiego gestu…

W pierwszej połowie tego roku na systematyczność moich publikacji wpłynęło kilka wydarzeń w życiu osobistym. Zmiany w sferze zawodowej sprawiły, że czasu na czynności związane z blogowaniem było jak na lekarstwo. Natrafiłem także na kilka tzw. „zakrętów na drodze życia”: w styczniu i lutym zmarły dwie osoby z kręgu moich bliskich znajomych. W marcu z kolei doświadczyłem bolesnej straty, gdy niespodziewanie odszedł mój brat. Były to wydarzenia, które odcisnęły na mnie głębokie piętno i dłuższy czas zajęło mi ponowne nauczenie się jak czerpać przyjemność z prostych rzeczy. Bardzo dziękuję osobom z mojego otoczenia, zarówno czytelnikom jak i przyjaciołom po obu stronach sceny recenzenckiej i wydawniczej, którzy trwali przy mnie wtedy, oferując swoje wsparcie. Pozostaję wobec Was dozgonnie wdzięczny!

 

Co dalej z blogiem?

Choć w ciągu ostatnich dwóch miesięcy znaczna część moich publikacji skupiała się bardziej wokół krótkich wpisów na Facebooku i Instagramie, a rzadziej publikowałem tutaj na blogu, pragnę zapewnić wszystkich, że wbrew obiegowej opinii nie zakończyłem działalności recenzenckiej! Tworzenie bloga jest dla mnie równie wciągającym hobby, co samo granie i wierzę, że ten rodzaj działalności, niezależnie czy skupiający się na social media czy samym blogu niesie ze sobą ogromną wartość. Na przestrzeni ostatniego roku pozyskałem wiele nowych umiejętności, dużą dawkę wiedzy i poznałem ogromną masę wspaniałych ludzi, których łączy to hobby. Większość z Was, którzy znają mnie osobiście wie, że niniejszy blog tworzony jest z prawdziwej pasji. W związku z tym, choć obecnie dysponuję mniejszą ilością wolnego czasu, planuję dalej tworzyć pod przydomkiem Custodian of Mecatol Rex (tutaj mały fun fact dla osób, które do dziś zastanawiały się co oznacza nazwa bloga – to mój przydomek literacki, nawiązujący do mojej ulubionej gry, Twilight Imperium 😉 ).

W najbliższym czasie możecie więc spodziewać się kolejnych recenzji gier. Pojawi się także kilka zmian graficznych czy technicznych. Gdy uporam się z górką zaległych artykułów, powrócę także do publicystyki, kończąc rozpoczęte w ostatnich miesiącach felietony tj. „Historia gry Twilight Imperium” czy dalsze części Poradnika Planszomaniaka (i nie tylko!).

Na koniec pragnę raz jeszcze podziękować wszystkim osobom, które towarzyszyły mi przez ostatnie dwanaście miesięcy w tej fascynującej podróży, jaką było tworzenie niniejszego bloga i mam nadzieję, że będziecie ze mną w nadchodzących miesiącach. Nasza wspólna podróż dopiero się rozpoczyna 🙂

 


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, polubcie moją stronę na Facebooku.