Small Star Empires – recenzja

Podbój galaktyki! Powiedzcie co kryje się dla Was za takim stwierdzeniem? Czy oczyma wyobraźni widzicie wielkie krążowniki, chmary statków kosmicznych przemieszczających się między układami gwiezdnymi, może podróże z prędkością nadświetlną, roje planet i księżyców, na których można się osiedlić, a może widzicie wszelakiej maści obcych, którzy na drodze dyplomacji lub też pistoletu laserowego, próbują walczyć o swój prymat w wielkiej radzie gwiezdnej? Podbój galaktyki – te dwa słowa mogą nieść za sobą znacznie więcej treści niż niektórym się wydaje. Mogą też wprowadzać w błąd i niepotrzebnie rozpalać oczekiwania.

Small Star Empires to już trzy słowa zamiast dwóch. Dwa ostatnie pchają nasze skojarzenia w kierunku takich tuzów jak Twilight Imperium, Eclipse czy też Forbidden Stars, za to pierwsze wyraźnie stara się studzić zapędy rozgrzanej wyobraźni. I rzeczywiście, kiedy dotarł do mnie prototyp gry poczułem się nieco zawiedziony. Małe Gwiezdne Imperia były tylko nieco większe od mojej dłoni. Nie dałem się jednak zwieść rozmiarowi, gdyż dużo maleńkich gier zaskoczyło mnie ilością skrywanej treści.

Zgrabne pudełko mieści w sobie całkiem sporo kafli, z których zbudujemy planszę, a także trochę drewienek będących odpowiednio naszymi statkami, koloniami i stacjami handlowymi. Jako że w nasze ręce trafił prototyp, nie mieliśmy okazji ocenić figurek, które zastąpiły drewno w finalnej wersji. Jednak na podstawie zdjęć dostępnych na stronie wydawcy mogę powiedzieć, że wyglądają całkiem nieźle.

 

Niepozorny podbój

Przygodę z grą zaczynamy, jak zwykle, od przeczytania instrukcji. Ta dołączona do Small Star Empires została wykonana bardzo zgrabnie. Na zaledwie kilku stronach mamy dokładny opis mechaniki rządzącej grą, przez co w trakcie rozgrywki zaglądaliśmy do zasad tylko kilkakrotnie aby uściślić metody punktacji i sprawdzić działanie kafli specjalnych.

Naszym polem rozgrywki w Small Star Empires będzie niewielka plansza złożona z hexów. Znajdziemy na niej trzy rodzaje pól – te przedstawiające nebule, układy planetarne i pustkę kosmiczną. Każdy z graczy startując ze swojego świata macierzystego musi w swojej turze wykonać dwie akcje:

  • przemieścić swój statek na dowolną odległość w linii prostej,
  • wybudować kolonię lub stację handlową.

Zasiedlanie przez nas kosmosu będzie mieć dwa efekty, przyniesie nam punkty, a także będzie stopniowo ograniczać przestrzeń po której będą mogły poruszać się statki kosmiczne. Musicie bowiem wiedzieć, że zasady ruchu choć niezwykle intuicyjne podlegają kilku obostrzeniom – możemy przelatywać tylko przez swoje obiekty i zawsze musimy lądować w niezamieszkałych sektorach by móc wykonać drugą ze wspomnianych akcji. Już w trakcie pierwszej partii dostrzegliśmy, że przejmowanie sektorów nie jest tak ważne jak próby zablokowania innych graczy, a Ci jeśli są nieświadomi zastawionej przez nas pułapki mogą dość szybko ugrzęznąć i zakończyć rozgrywkę podczas gdy my spokojnie zasiedlimy pozostałą część galaktyki.

Na hexach z planetami i nebulami, będziemy mogli umieścić swoje kolonie. Te dadzą nam punkty na koniec gry które są uzależnione od:

  • w przypadku planet – od ich ilości na danym hexie
  • w przypadku nebuli – ile nebul tego samego koloru zajęliśmy na całej planszy (im więcej tym lepiej).

Ponadto na planszy możemy umieszczać stacje handlowe, za które również otrzymujemy punkty, a te zależne są od ilości sąsiadujących z nimi kolonii, stacji handlowych lub światów macierzystych innych graczy. Jest to fajne pole do kombinowania, bo zyskamy zdecydowanie więcej budując bliżej obszarów zaludnionych przez przeciwnika, ale też zwiększamy ryzyko bycia zablokowanym.
Ważnym jest jednak, że żaden z naszych obiektów na planszy nie może zostać zniszczony, ani też przesunięty. Co więcej na jednym hexie mogę znajdować się nie więcej niż jeden obiekt. Przez to plansza zagęszcza się niezwykle szybko.

Dodatkowo przygotowując planszę możemy rozmieścić na niej dodatkowe hexy takie jak:

  • czarne dziury
  • tunele czasoprzestrzenne
  • sektory nieodkryte

Czarne dziury są zwyczajną przeszkadzajką i polem, którego nie możemy przekraczać. Tunele czasoprzestrzenne z kolei pozwalają przenosić statek między nimi i działa to niezwykle prosto. Wlatujemy do jednego tunelu i wylatujemy przy drugim. Szkopuł w tym, że nasz ruch musimy zacząć z pola sąsiadującego z takim tunelem, a wylatując z innego musimy zakończyć ruch również na polu sąsiadującym. Oznacza to, że z każdego tunelu skorzystamy maksymalnie sześć razy.

Ostatnie z hexów jakie możemy dołożyć to nieodkryte sektory i są one tajemnicą póki nie zatrzyma się na nich nasz statek. Wtedy odkrywamy takie miejsce i postępujemy zgodnie z opisem w instrukcji. Może to być zwyczajny sektor z planetami gdzie będziemy mogli umieścić kolonie, może to być rój asteroid, który uszkadza nasz statek a także inna niespodzianka, która niekiedy może nam pomóc a innym razem zaszkodzić. Rozgrywka dobiega końca gdy żaden z graczy nie będzie mógł wykonać ruchu lub gdy wszyscy wyczerpią swoje zasoby kolonii i stacji.

 

Efekt kosmicznych zmagań

Jak już zapewne zdążyliście zauważyć Small Star Empires nie ma w sobie nic z gier 4x. Mało w niej budowania imperiów i poczucia kosmicznego zmagania. W zasadzie to dość szybka gra logiczna, która ma temat doszyty gruba nicią i na upartego mogłaby dotyczyć czegokolwiek innego.

Oczywistą zaletą jest tempo rozgrywki, wszystko dzieje się szybko i nawet w pełnym, czteroosobowym składzie nie trzeba zbyt długo czekać na swoją kolej. Nie dajcie się jednak zwieść szybkości rozgrywki i nie myślcie, że to proste przesuwanie statków zakończone postawieniem baz. Tak jak wspominałem wcześniej, pozostali gracze mogą szybko wykorzystać naszą niefrasobliwość sprawiając, że zablokujemy nasza rakietę i zakończymy kolonizowanie kosmosu, a tym samym bój o zwycięstwo. Ruchy muszą być przemyślane i jeśli siadacie do stołu z wytrawnymi graczami należy liczyć się, z tym że ci bez skrupułów wykorzystają każde nasze potknięcie.

Na wyrazy uznania zasługuje również aspekt regrywalności, który wynika w dużej mierze z modularnej konstrukcji planszy. Możecie składać ją dowolnie, choć autor proponuje kilka ustawień początkowych w zależności od liczby graczy. Warto dodać, że kafelki planszy są dwustronne, dzięki czemu trudno rozegrać dwie takie same partie. Autor zachęca byśmy skorzystali z tuneli czasoprzestrzennych i czarnych dziur dopiero po naszej pierwszej rozgrywce. Komu się spodobają może ich używać inni mogą z nich zrezygnować. Podobnie jest z nieodkrytymi sektorami, które traktować należy jako dodatek do podstawowej rozgrywki.

My próbowaliśmy różnych konfiguracji sprawdzając regrywalność i muszę przyznać, że każdy z wymienionych wyżej aspektów broni się i ma swój urok. Możemy zagrać na “pustej” planszy bez dodatkowych udziwnień, możemy dołożyć tylko jedno z nich, ale możemy też wszystko zmieszać. Widać, że żaden z elementów planszy nie został dorzucony ot tak, jako ciekawostka, lecz został gruntownie przetestowany.

 

Wrażenia z podróży

Wrażenia jakie miałem po pierwszych partiach w Small Star Empires były nad wyraz pozytywne. Nie ukrywam, że przed przeczytaniem instrukcji liczyłem na coś więcej, po jej lekturze nieco zrzedła mi mina i powiedział… ech, tylko tyle? Koniec końców gra okazała się być przyjemnym filerem, który co ciekawe nie przypasował moim współgraczom. Zagraliśmy tylko kilka razy i widziałem, że nikt poza mną nie ma chęci kontynuowania. Niektórych udało mi się zmusić “na więcej” inni kategorycznie odmówili.  Zaznaczę,że ja sam nie rozegrałem wszystkich tych partii tylko z recenzenckiego obowiązku, lecz dlatego że w Small Star Empires grało mi się naprawdę przyjemnie. Oczywiście mogę punktować tę grę za brak nowości, przewrotnych mechanik i wielu twistów, dzięki którym zapamiętałbym ten tytuł na lata. Nie mam zamiaru tego robić jednocześnie bez oporów przyznam, że gra nie wyróżnia się niczym specjalnym i jeśli zniknęłaby z mojej półki nie zaniósłbym się głośnym szlochem. Niemniej nie sposób odmówić Small Star Empires uroku. Najprościej pisząc, grało się przyjemnie i choć pewnie nie będę nikogo namawiał na partyjkę, to sam nie odmówię jeśli ktoś chciałby zagrać.

 


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, zajrzyjcie koniecznie na nasze fanpejdże na: