Star Scrappers: Łowcy Kryształów – recenzja

Kryształy Hexis to obiekt pożądania każdej inteligentnej rasy w naszej galaktyce. Są nimi żywo zainteresowani mackowaci Hy’Dranie, podobni roślinom Floraki, zaawansowani technologicznie Biossy, tajemniczy Metanele, a także nasi dalecy potomkowie – Terroni oraz przedziwni Krystalici. Na szczęście nie wybuchł żaden konflikt o surowce, jednak każdy z przywódców wymienionych ras chce prześcignąć konkurencję i zebrać jak najwięcej kryształów. I tak jakoś przypadkowo się złożyło, że to właśnie Ty wcielisz się w jednego z nich. Ale czy gra jest warta świeczki?

 

 

Uniwersum z bogatą historią

Łowcy Kryształów to gra osadzona w uniwersum Star Scrappers, które od kilku lat konsekwentnie rozwija Hexy Studio, a jak do tej pory ukazały się dwie osadzone w nim pozycje: figurkowo-karciana BattleDrill oraz gra mobilna Mineria. Łowcy Kryształów są jak do tej pory największym tytułem studia, a jego wydaniem zajęło się Foxgames.

Pudełko przyozdabia wpadająca w oko grafika rodem z filmu science-fiction, która przedstawia górników trzech ras przy pracy, jednak łatwo wziąć ją za ilustrację jakiejś kosmicznej bitwy – Metanel trzyma kilof, który kojarzy się z bronią ręczną, a Biossy – świder górniczy, aczkolwiek w połączeniu z czerwonymi punkcikami jego oczu wygląda jak robot-zabójca, zaś znajdujący na przedzie człowiek (Terron) ma z kolei na sobie coś z rodzaju pancerza. Jakkolwiek by nie odbierać ilustracji – wykonana jest perfekcyjnie i przyjemnie na nią popatrzeć.

Po otwarciu pudełka znajdziemy w jego wnętrzu talię 78 kart reprezentujących górników-najemników, 12 kart z artefaktami (na każdej są po dwa z nich), 60 żetonów kryształów o wartościach 1 (jest ich najwięcej i są najmniejsze), 3, 6 oraz 10 (najmniej, największe rozmiarowo), 6 totemów frakcji wraz z plastikowymi podstawkami, planszę gry, znacznik zawalenia kopalni, a także sześć kart dowodzenia.

 

Kryształy to nie wszystko!

W zabawie może wziąć udział od 2 do 4 osób, a jej cel to zgromadzenie jak największej ilości kryształów Hexis. Te występują w czterech różnych nominałach – 1, 3, 6 lub 10 punktów. Jak łatwo przypuszczać, dają punkty zwycięstwa – jednak niekoniecznie tyle, ile jest wart kryształ, ponieważ ich końcową ilość można zwiększyć. Zwyciężamy dzięki artefaktom nabywanym w trakcie rozgrywki oraz gromadzeniu kryształów z symbolami różnych frakcji, a gdy w grze biorą udział Biossy – także za zniewolonych górników. Na niektórych kryształach znajduje się symbol zawalenia kopalni – każdy wzięty minerał z tym oznaczeniem przybliża koniec zabawy. Sam czas rozgrywki twórcy przewidzieli na około 45 minut, jednak jak to z grami tego typu bywa – może być różnie i w przypadku czterech osób przeciągnięcie się go do godziny nie powinno być zaskoczeniem.

 

Przed szychtą…

Co jest potrzebne do wydobywania kryształów Hexis? Przede wszystkim miejsce, z którego będą one wydobywane, a więc kopalnia. Tą tworzymy, rozkładając planszę. Ma ona wycięcia w dolnej części i w nie wkładamy cztery heksagonalne żetony o wartości jeden. Pod nimi wytarza się naturalne miejsce na trzy żetony o wartości 3, a pod tymi z kolei – dwa miejsca na „szóstki”. Po ich złączeniu mamy perfekcyjne miejsce na wpasowanie największego żetonu – o wartości 10. Muszę przyznać, że jest to przemyślane bardzo sprytnie i nie tylko bardzo praktyczne, ale również świetnie wygląda na stole.

Na planszy umieszczamy znacznik zawalenia kopalni na pozycji „0”, a karty artefaktów dzielimy na trzy stosy po 4 sztuki każdy i kładziemy w wyznaczonych miejscach. Z sześciu kart dowodzenia losuje się cztery – będą to frakcje dowodzone przez graczy. Dwie pozostałe – wraz z przynależnymi do nich najemnikami – odkłada się do pudełka. Każdy z graczy losuje kartę dowodzenia, wybierając w ten sposób frakcję, którą będzie kierować.

 

 

Karty najemników wszystkich biorących udział w grze frakcji dzielimy wartościami – od 1 do 4, a następnie tworzymy z nich cztery kupki. Cztery karty najemników poziomu 1 kładziemy nad planszą, nad nimi 3 karty wartości 2, ponad nimi dwie o wartości 3. Szczyt tej piramidki wieńczy jedna karta o wartości 4. Po prawej stronie kładziemy stosiki najemników o korespondujących wartościach. Dajemy każdemu totem jego frakcji i gotowe!

 

Jak kopać, aby konkurencja nie miała szans?

 Zasady zabawy są na tyle proste, że da się je opanować w dwie/trzy minuty. Każdy gracz podczas swojej tury może wykonać dwie z czterech akcji, a więc:

  • zrekrutować najemnika – można rekrutować najemników z każdej frakcji, a koszt rekrutacji uzależniony jest od poziomu danej postaci. Najemnicy o poziomie 1 są darmowi, lepsi kosztują 1 punkt mniej, niż ich poziom. A jak ich kupujemy? To proste – najemnicy to nie tylko górnicy, ale i waluta gry –jeśli chcesz zrekrutować najemnika o poziomie 3, musisz zagrać dwóch najemników o poziomie 1 lub jednego o poziomie 2.

  • wydobywać kryształ – to sedno zabawy. Aby wydobyć kryształ, należy wydać na niego karty najemników o wartości takiej samej lub większej, co wartość kryształu. Jeśli zatem chce się wydobyć Hexis o wartości sześciu punktów, należy zagrać dwóch górników o wartości 3, trzech o wartości 2 lub kombinację typu „1, 2 i 3” – w trakcie fedrowania można użyć dowolnej ilości kart. Jest jednak żelazny warunek – kolor najemników musi być tak sam, jak kolor wydobywanego kryształu. Tak więc aby wydobyć brązowy Hexis o wartości 3 punktów, należy użyć kart Terronów o takiej wartości. Wyjątek od zasady stanowią kryształy w kolorach nieużywanych frakcji. Są to „Dzikie kryształy” – do  ich wydobycia można użyć kart w dowolnym kolorze. Po zagraniu kart, gracz zabiera z kopalni wybrany kryształ, a karty użytych do działania najemników odkłada.

  • nabyć artefakt – na planszy znajdują się trzy kupki artefaktów. Są to niezwykle praktyczne dodatki, mogące zarówno wspomagać fedrowanie, jak i wpłynąć na wynik końcowy zabawy. Kosztują od 5-7 punktów, a płacimy za nie najemnikami. Kolory dowolne, ważne, aby ich łączna wartość wynosiła tyle, ile wynosi cena za dany artefakt.

  • Użyć umiejętności specjalnej najemnika – każdy z najemników posiada jakąś umiejętność. Zamiast wysyłać go do fedrowania – lub traktować jako walutę do zakupu artefaktu – można zagrać kartę, aby jej użyć. Wiele tych umiejętności może pomóc w danej turze, dlatego warto używać ich w ramach pierwszej akcji – na przykład zagrywamy najemnika, który ma tę umiejętność, że pozwala rekrutować w danej turze o 2 punkty taniej, więc w drugiej akcji możemy wydać najemnika o wartości 1, aby zrekrutować najemnika o wartości 3

Na tym jednak nie koniec możliwości. Jeśli wyczerpały się karty najemników lub mamy na rękach słabe, możemy poświęcić obie akcje w swojej turze na przejęcie bazy wybranego rywala. I tu od razu wypada wyjaśnić, czym jest baza. Bazę każdego gracza tworzą zagrane przez niego karty. Karty zagrywamy, kładąc je awersami do góry przed sobą, jedna na drugiej. W kolejnej rundzie dochodzą tam kolejne, ale ta, która leży na wierzchu na początku tury gracza oznacza jego lidera. Gdy przychodzi kolej na gracza, może użyć jego umiejętności przed fazą akcji. Baza może składać się maksymalnie z siedmiu najemników – gdy jest ich więcej, usuwa się karty leżące na spodzie i chowa do pudełka.

No a co z przejęciem bazy? Otóż gdy gracz zadeklaruje taką akcję, zabiera od wybranego oponenta karty stanowiące jego bazę – poza liderem – w takiej ilości, aby mieć na ręku maksymalnie siedem. Co istotne – można przejąć także własną bazę, czyli przywrócić sobie na rękę zagrane uprzednio karty.

Koniec tury każdego gracza wygląda tak samo: przenosi na wierzch bazy zagrane karty, usuwa ich nadmiar (jeśli liczba najemników w bazie przekracza 7, usuwamy od spodu), uzupełnia puste miejsca w dokach najemników – jeżeli najemnicy któregoś poziomu wyczerpali się, znacznik zawalenia kopalni przesuwamy o pole do przodu – oraz kryształów w kopalni.

 

Kto będzie królem kryształów?

Gdy znacznik zawalenia kopalni dojdzie na wskazane pole – siódme przy dwóch graczach, ósme przy trzech i dziewiąte przy czterech. Wówczas każdy gracz zbiera kryształy i zlicza znajdujące się na nich punkty zwycięstwa. Potem dodaje do tego punkty za posiadane artefakty lub korzysta z właściwości przez nie dawanych (np. „Do trzech razy sztuka” zapewnia 3 punkty za każdą parę kryształów o koszcie 3) , następnie punkty za zniewolone karty (1 punkt za każdy poziom zniewolonego najemnika), a także bonus za różnorodność symboli frakcji na kryształach – za zebranie kryształów, na których będzie wszystkie 6 symboli otrzymuje się aż 21 punktów! Kto zgromadzi łącznie największą ilość punktów – wygrywa. W przypadku remisu… No cóż, mamy remis.

 

Jak to jest być kosmicznym górnikiem?

„Łowcy kryształów” to gra, której zasady mogą się na początku wydawać niejasne, jednakże gdy tylko rozpocznie się zabawę, wszystko szybko wskakuje na swoje miejsca i już możemy zacząć rozplanowywanie zakupów, przejmowanie wrogich baz czy wybieranie wartych cenne PZ kryształów. Tak naprawdę zabawa jest prosta, jednak daje szeroki zakres co do przyjmowanych strategii, dlatego w jednej rozgrywce można gromadzić cierpliwie najemników i zgarniać najcenniejsze punktowo kryształy, w innej skupić się na „wydłubywaniu” tych z symbolami frakcji, a w kolejnej – kombinować z artefaktami. Tu dodam, że na karcie są dwa, ale używamy jednego. Rozwiązano to w fajny, praktyczny sposób – wsuwamy ją pod kartę dowodzenia i zostawiamy wysunięty tylko ten, którym się posługujemy. Proste, a jakie użyteczne!

Duży plus za mechanikę rozgrywki, jednak moim zdaniem zasady przejmowania baz są zbyt proste. No bo jak to tak – bez żadnego wysiłku zabieramy przeciwnikowi karty i już? Ani to najazd, ani przejęcie – nie traci on żadnych surowców, ani też nie odczuwa w żaden sposób, że ktoś podebrał mu wszystkich ludzi. I to w sumie jedyna negatywna interakcja – nie licząc oczywiście wyścigu w zbieraniu kryształów. Jeśli jednak psucie szyków rywalom nie jest Waszym głównym celem w zabawie, a chcecie planować różne taktyki bogacenia się w Hexisy, nie powinno to przeszkadzać. „Łowcy” dają dużo możliwości kombinacyjnych – zagranie odpowiedniej umiejętności czy zrekrutowanie posiadającego taką najemnika może przechylić nawet mocno szalę zwycięstwa na korzyść gracza.

Jeśli chodzi o skalowalność, zabawę proponuję dla minimum trzech osób. Przy dwóch zbyt łatwo przejrzeć, jaką strategie podjął rywal, a ponadto przy przejmowaniu baz krążą nam w rękach te same karty. Przy trójce ma się większe pole do popisu, a czwórka to rozgrywka, w której wrogie przejęcie może nadejść z każdej strony, a „poziom trudności” wzrasta – trzeba przechytrzyć nie jedną osobę, ale aż trzy, a ponieważ każdy kombinuje…

Muszę także pochwalić za oprawę graficzną i solidność wykonania. Za ta pierwszą odpowiadają Mateusz Stanisławski oraz Łukasz Witusiński. Każda karta to prawdziwe dzieło sztuki i aż szkoda, że ma tak niewielkie wymiary – zawsze jednak można użyć na przykład lupy, aby zachwycić się bogactwem detali zarówno samych postaci, jak i ich otoczenia. To właśnie ilustracje tworzą klimat tej gry i sprawiają, że „Łowcy kryształów” to science-fiction pełną gębą! Aż prosi się, żeby wyszły jakieś materiały prezentujące historię każdej rasy, kosmiczne przygody z Hexisami w tle czy nawet wielotomowa space-opera a la „Głębia” Podlewskiego. Sądząc po samych ilustracjach – to uniwersum ma potencjał, choć do  oryginalnych się nie zalicza (obcy to same humanoidy).

Wykonanie stoi na bardzo dobrym poziomie – żetony kryształów są twarde i nie ma mowy, aby przypadkowo je uszkodzić. Podobnie rzecz się ma z planszą. Karty mogłyby być ciut mniej śliskie, ale to tylko detal niepsujący wrażeń z całej rozgrywki.

 

 Słowem podsumowania

„Łowcy kryształów” to pozycja, którą można z czystym sumieniem zarekomendować miłośnikom produkcji, gdzie negatywna interakcja ma raczej charakter korespondencyjny. Proste zasady sprawiają, że mogą bawić się dobrze przy niej nawet młodsi gracze, a klimat przyszłości i kosmosu z pewnością przyciągnie miłośników science-fiction. Poza nieco zbyt prostym mechanizmem zajmowania baz przeciwników nie można mieć do niej żadnych większych zastrzeżeń, więc polecam każdemu, kto chce wraz z rodziną, dziećmi lub przyjaciółmi spędzić w „kosmicznych” klimatach 30-60 minut.

 

PLUSY:

  • Świetna oprawa graficzna.
  • Proste zasady rozgrywki.
  • Solidne wykonanie.
  • Szerokie pole do popisu pod względem strategii.

MINUSY:

  • kiepsko rozwiązane zajmowanie baz,

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, zajrzyjcie koniecznie na moje fanpage’e na: