Piraci 7 Mórz – dobra zabawa dla całej rodziny

Piraci… Za sprawą wielu powieści i filmów przygodowych cieszą się opinią romantycznych łajdaków i awanturników, którzy obrali ścieżkę wyzwolonych z okowów prawa i władz oraz więzów jakimi pętało ich społeczeństwo. Ci z pozoru dzielni mężczyźni i kobiety, których często brak innych możliwości w życiu zepchnął na drogę piractwa, dziś cieszą się opinią ludowych bohaterów, których romantyczny obraz powiela się w licznych filmach i grach, a ich codzienne życie kojarzymy głównie z licznymi podbojami, beztroską i litrami wypitego rumu. Gra Piraci 7 Mórz wykorzystuje ten właśnie obraz piratów, oferując nam wysokiej jakości komponenty, obietnicę pirackiego rejsu wypełnionego przygodami oraz krakena w pakiecie. Jakie wrażenia płyną z rozgrywki i czy przy grze uda nam się dobrze spędzić czas z naszymi pociechami ? Dowiecie się tego czytając dalej … Zapraszam!

Piraci 7 Mórz to nowa gra w ofercie wydawnictwa Rebel, w której gracze wcielają się w kapitanów niewielkiej floty okrętów. Te zaś atakować będą wyładowane cennymi towarami statki handlowe, aby następnie sprzedać łupy w okolicznych portach. W rozgrywce zwycięzcą zostanie ten pirat, który na koniec gry uzbiera największy majątek w postaci punktów zwycięstwa, pozwalający zapewnić mu spokojne i dostatnie życie na emeryturze.

Gra oferuje proste zasady, przyjemną rozgrywkę, dobrej jakości komponenty i ładną oprawę graficzną, która powinna przypaść do gustu zarówno rodzicom jak i ich dzieciom. Przedstawia ona w przerysowany sposób postacie i lokacje, oddając z lekkością i w humorystyczny sposób klimaty tropikalnych wysp i pirackiego życia.

Wykonanie gry stoi na naprawdę wysokim poziomie, a jakość elementów i pomysłowość ich wykorzystania zasługują na kilka słów wzmianki. Warto zacząć od tego, że na okręcie nigdy nie ma zbyt wiele miejsca, a to które jest, wykorzystuje się w pełni, zagospodarowując każdy kąt. W Piratach 7 Mórz, jak na okręcie pirackim wykorzystuje się każdy skrawek miejsca. Wykonana z metalu puszka jest nie tylko pudełkiem, ale służy także za planszę w trakcie gry. Etykieta z tyłu pudełka skrywa na odwrocie mapę morza, którą należy umieścić w wieczku. Połączone razem tworzą przestrzeń na której będzie toczona rozgrywka, a brzegi sprawią, że żaden piracki statek ani żadna kupiecka brygantyna nie wypłyną poza pole gry. Spód pudełka z kolei po obróceniu stanowi planszę punktacji na której umieścimy w trakcie przygotowania niezbędne do rozgrywki żetony na specjalnie do tego przeznaczonych miejscach. Obok plansz umieszczamy planszę na którą zagrywać będziemy karty, tasujemy talię przygód, rozdając każdemu z graczy trzy losowe karty a jedną specjalną, oznaczającą rozpoczęcie końca gry kartę przygód umieszczamy w talii jako siódmą od końca (spodu) talii. Każdy z graczy otrzymuje także siedem kości w wybranym kolorze oraz pasującą do nich talię postaci.

Rozgrywka:

Rozgrywka toczy się w rundach, z których każda ma dwie fazy: fazę wyboru postaci i fazę przeprowadzania akcji. Każda z ról wiąże się z wykonaniem konkretnej akcji i w pierwszej fazie musimy potajemnie wybrać jedną z postaci, z których pomocy będziemy chcieli skorzystać w trakcie bieżącej rundy:

  • Cieśla okrętowy – pozwala na zakup dodatkowych statków do floty,
  • Gubernator – umożliwia zostanie korsarzem jednego z 4 państw i funduje nam nową flotę,
  • Kapitan – umożliwia przeprowadzenie ataku na karawany kupieckie,
  • Wyspiarka – wskazuje nam drogę do nowego portu,
  • Szaman – przeprowadza magiczne rytuały rzucając klątwy na innych graczy,
  • Kupiec – skupuje od nas zrabowane towary,
  • Kartograf – pozwala na dobranie nowych kart ze stosu.

Gdy każdy z graczy dokona wyboru i umieści przed sobą zakrytą kartę postaci, przechodzimy do drugiej fazy czyli przeprowadzania akcji. Pierwszy gracz wywołuje na głos postaci w kolejności określonej na linijce dołączonej do gry. Gdy zostanie wywołana wybrana przez nas postać, odsłaniamy swoją kartę, a następnie wszyscy gracze którzy wybrali daną rolę w kolejności od pierwszego gracza i dalej zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara wykonują akcję danej postaci. Ciekawostką jest tutaj bonus jaki otrzymamy, jeśli jesteśmy jednym graczem, który wybrał daną akcję. Bonus ten jest dodatkowo podwajany, jeśli to my jesteśmy pierwszym graczem i jako jedyni wybraliśmy daną rolę. Sprawia to, że baczniej obserwujemy ruchy naszych przeciwników, starając się odgadnąć jakie role przyniosą im najwięcej korzyści, by wybrać tę, na której sami skorzystamy najbardziej. W ocenie ruchów przeciwników pomocny jest fakt, że po zagraniu niektórych kart, te pozostają przed graczami, ograniczając im możliwości wyboru konkretnych akcji do momentu gdy nie wybiorą jednej z akcji, powodującej „zresetowanie” ręki, dzięki czemu po skończeniu tury odzyskamy wszystkie karty ról.

Trzon rozgrywki stanowią oczywiście pirackie wyprawy, których celem jest rabowanie statków kupieckich. System jest dosyć prosty i intuicyjny, dzięki czemu nie znudzimy się czekając na własną kolejkę ani nie spędzimy znacznej ilości czasu na rozpatrywaniu żmudnych proceduralnie walk. Napady na konwoje inicjujemy wyborem roli Kapitana, który pozwala zagrać jedną posiadaną na ręce kartę konwoju. Karta ta określa narodowość atakowanej floty oraz liczbę statków kupieckich, które ją tworzą. Narodowość floty ma znaczenie jeśli któryś z graczy posiada listy kaperskie danego kraju. Rezygnując z ataku otrzymujemy bowiem żeton czaszki za który na koniec rozgrywki otrzymuje się ujemne punkty. Jeśli jednak zdecydujemy się zaatakować przyjazną nam flotę, efekt będzie ten sam.

Gracz zagrywający akcję kapitana zbiera pulę czerwonych kości, symbolizujących statki kupieckie oraz kości graczy, w ilości jaką każdy z nich zdecydował się przeznaczyć do walki. Następnie kości rzucamy na planszę i porównujemy wyniki. Jak wspominałem, system jest dosyć prosty. Kości reprezentują statki kupieckie oraz pirackie, a ilość wyrzuconych oczek to siła ataku danego statku. Bitwy rozstrzygamy więc poprzez porównanie liczby oczek na kościach. Statki kupieckie o wyższych wartościach niszczą statki pirackie z niższą liczbą oczek. Remis powoduje zatopienie obu jednostek. Ważną rolę spełnia także dystans pomiędzy kostkami, gdyż bitwy rozpatrujemy w kolejności od kości, które są siebie najbliżej. Jeśli dwa statki są w podobnej odległości, wątpliwość co do ich odległości rozwieje sprawdzenie dystansu dołączoną do gry linijką. Gdy na morzu nie pozostanie już ani jeden statek kupiecki, te okręty pirackie, które zdołały przetrwać, otrzymują po jednej karcie łupu. Jeśli gracz zdecyduje się zachować dany łup, kładzie na nim jedną ze swoich kości, które przetrwały bitwę, aby w ten sposób zaznaczyć, że statek ten jest załadowany. Jako że tylko rozładowane statki mogą wziąć udział w bitwach, te na których będziemy przewozili towary nie będą mogły brać w nich udziału aż do momentu, gdy sprzedamy posiadane towary w porcie.

Dosyć istotnym aspektem walki w Piratach 7 Mórz jest to, że angażują one wszystkich graczy jednocześnie. Każdy ma więc okazję na zdobycz przybliżającą go do wygranej i nie czeka biernie oczekując na swój ruch, podczas gdy inni gracze wykonują swoje ruchy. Taki brak wykluczenia z rozgrywki jest dodatkowym atutem gry w gronie rodzinnym, zwłaszcza z dziećmi, które nie lubią się nudzić. W grze nie brakuje jednak możliwości negatywnego wpływania na przeciwnika. Karta roli Szamana pozwala nam rzucić klątwę, sprowadzającą nieszczęście na wszystkich graczy, najczęściej powodujące odrzucenie towarów lub utratę statków. Życie pirata nie należy do łatwych, więc nikogo nie powinno dziwić, jeśli skorzystamy z usług lokalnego szamana, przywołującego wyższe moce, aby zapewnić sobie zwycięstwo. Jak to mawiają – wszystkie chwyty dozwolone.

Choć gra jest prosta, nie brakuje jej głębi. Posiadane towary możemy sprzedawać w porcie, korzystając z akcji kupca, ale i tu pojawia się okazja do pokrzyżowania planów naszym rywalom. W każdym porcie jesteśmy w stanie sprzedać posiadane dobra za cenę jednej skrzyni (punktu zwycięstwa). Jednakże, niektóre porty wskazują zwiększony popyt na konkretne rodzaje towarów, za które uzyskamy lepszą cenę, jeśli sprzedamy nie mniej niż trzy sztuki danego towaru. Zmusza to graczy do kolejnego wyboru – czy zbierać karty konkretnych towarów, które blokują nasze statki przed wypłynięciem na kolejne rajdy, czy sprzedać w niższej cenie. Niestety, nie mamy nigdy pewności co do kolejności łupów w talii, ani tego że to akurat nam przypadnie w udziale zdobycie tego konkretnego typu łupu. Nasi rywale, obserwując nasze ładownie mogą nam obrócić wniwecz nasze starania przez zagranie karty innego portu , zmieniając w ten sposób kurs wymiany.

Podsumowanie

Jedno z czym musimy się liczyć decydując się na zakup Piratów 7 Mórz, to ogromna losowość gry. Znajdziemy ją zarówno w rzutach kościami jak i samych kartach, gdyż nie mamy wpływu na to jakie karty przygód czy łupów wylosujemy w trakcie rozgrywki. Niemniej jednak, z tego samego powodu gra idealnie nadaje się do popołudniowych rozgrywek w rodzinnym gronie. Zasady są na tyle proste, że nie powinniśmy mieć większych problemów z wprowadzeniem do gry 5-6 letnich dzieci, jeśli będziemy im pomagać ze zrozumieniem ról i akcji z nich wynikających. Atrakcyjne dla oka grafiki nie zawierają żadnych nieodpowiednich elementów, co sprawia, że gra nadaje się dla tak młodych odbiorców, a lekki charakter rozgrywki nie przytłoczy ich swym ciężarem. Wręcz przeciwnie – mój syn bardzo dobrze bawił się turlając kostkami po planszy i śmiał się ilekroć kupieckie karawele posyłały na dno moje statki, a nie jego lub gdy odbierał mamie towary za pomocą krakena. Zdecydowanie piracki żywot przypadł mu do gustu i jako dziecku, losowość gry nie sprawiała mu zupełnie problemu, a wręcz dostarczała elementu przygody, tak niezbędnego do zaliczenia czasu spędzonego nad grą jako dobrej zabawy. Nasze dziecko szybko przyswoiło zasady i zaczęło obserwować nasze poczynania, starając się wpłynąć na nasz los, by samemu uzyskać jak największą korzyść. Nie da się ukryć, że odrobinę mu w tym pomagaliśmy, ale dzięki wszechobecnej tematyce piractwa, łatwo dał się wciągnąć do świata gry, bo nie trudno o pobudzenie dziecięcej wyobraźni zwłaszcza mając do dyspozycji tak dobrze wykonaną grę.

Wykonanie i dobry stosunek ceny do ilości i jakości elementów w pudełku to kolejny powód dla którego warto dołączyć Piratów 7 Mórz do swojej domowej biblioteczki. Gra mieści się w ładnej metalowej puszcze, którą także wykorzystujemy w trakcie rozgrywki. Karty wykonane są ze sztywnej tektury, są wytrzymałe i bardzo kolorowe. Kostki choć małe, występują w wielu kolorach i przyjemnie trzyma się je w dłoni, a żetony, których także nie brakuje w grze są bardzo czytelne i łatwo zapamiętać ich znaczenie. Wszystko to sprawia, że pomimo losowości jaka towarzyszy rozgrywce, można dobrze spędzić czas przy grze, a rejs po siedmiu morzach na pewno sprawi przyjemność naszym pociechom.

Gra podoba mi się gdyż:

  • Zawiera proste zasady, które łatwo wyjaśnić nawet młodszym szczurom okrętowym.
  • Zawiera wiele ciekawych mechanizmów tj. ukryte role, rzuty kościami, wprowadza elementy negatywnej interakcji, z którą możemy zapoznać dzieci w ramach przygotowania do cięższych tytułów.
  • Ciekawy system bitew morskich, genialny w swej prostocie, a jednak nie banalny, gdyż nasz syn z żywym zainteresowaniem mierzył dystans pomiędzy statkami podczas rozpatrywania starć.
  • Możemy podejmować wiele ciekawych decyzji w oparciu o sytuację w grze, a wybór różnych ról zapewnia odpowiednią dozę taktyki dla dorosłych i młodych graczy.
  • Rewelacyjna grafika i jakość wykonania elementów.

Neutralnie:

  • Losowość może nie spasować graczom, którzy nie są do niej przyzwyczajeni (w szczególności euro gracze). Stawia ona wyzwanie w postaci braku możliwości wyliczenia x ruchów naprzód i wymusza dostosowanie się do obecnej sytuacji, starając się z niej wyciągnąć jak najwięcej dla siebie.

W grze nie podoba mi się:

  • Brak możliwości wpływania na ilość oczek wyrzuconych na kości. Zdarzały nam się sytuacje, że statki kupieckie zatapiały wszystkie statki pirackie. Z drugiej strony, czego się spodziewać, gdy płyniemy sloopem na galeon. Imersja, imersja, imersja…
  • Nagła zmiana portu to iście wredne zagranie i nic nie frustruje bardziej, gdy ktoś podmieni kartę, zmieniając kurs wymiany towarów, gdy przez ostatnie dziesięć rund staraliśmy się uzbierać konkretny zestaw dóbr. Pamiętając jak frustrujące jest to dla nas, dorosłych starajmy się, aby nie zrobić tego naszemu dziecku !

 


Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, polubcie moją stronę na Facebooku.