Star Trek Ascendancy – unboxing [POL]

Przemierzali niezbadane obszary kosmosu, zawsze poszukując nowych, dziwnych światów i nieznanych cywilizacji. Od ponad 50 lat na małym i dużym ekranie trwa kosmiczna wędrówka dzielnych odkrywców z Federacji Zjednoczonych Planet. Na przestrzeni lat dzielni mężczyźni i kobiety zasiadali w kapitańskim fotelu i dowodząc okrętami Gwiezdnej Floty zmierzali tam, gdzie nie dotarł jeszcze nikt. Za sprawą wydawnictwa Gale Force Nine będzie nam dane dołączyć do tej gwiezdnej tułaczki. Staniemy jednak nie za sterami okrętów, lecz na czele całych imperiów rządzących galaktyką. Naszą misją, natomiast, nie zawsze będzie pokojowa asymilacja napotkanych obcych ras. Jakimi narzędziami posłużymy się przy eksploracji kosmosu? O tym dowiecie się z dalszej lektury unboxingu gry Star Trek Ascendancy. Zapraszam do dalszej lektury!

Na temat uniwersum Star Trek nie trzeba chyba pisać wiele. Jest to marka znana większości, jeśli nie każdemu fanowi podróży kosmicznych. Proste ideały, jakie przyświecały jej twórcy, Gene Rodenberry’emu sprawiły, że pierwotnie jeden serial szybko zyskał popularność i obecnie marka ta opasa liczne produkcje telewizyjne i kinowe, a za sprawą wielu autorów, przygody na odległych krańcach galaktyki opisano na kartach ponad setki książek. To jednak nie wszystko, bowiem na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat na rynku pojawiły się także liczne gry i zabawki związane z przygodami załóg kolejnych okrętów noszących legendarne oznaczenie NCC-1701 U.S.S. Enterprise.

W dzisiejszym artykule dokonam przeglądu zawartości pudełka z grą Star Trek Ascendancy – pierwszej gry planszowej z gatunku 4x (eXplore, eXpand, eXploit, eXterminate) osadzonej w stworzonym przed pół wieku uniwersum Star Treka, którego fabuła, rozgrywająca się na przestrzeni XXIII i XXIV wieku, opowiada o eksploracji kosmosu przez utworzoną przez ludzkość Federację Zjednoczonych Planet. Federacja nie jest jednak jedyną siłą polityczną we wszechświecie. Wręcz przeciwnie – zamieszkują go liczne inne rasy, tworzące potężne międzyplanetarne imperia. O ile akcja seriali telewizyjnych skupiała się w głównej mierze na opowiadanej z perspektywy kapitanów pojedynczych statków pokojowej eksploracji kosmosu i interakcji z odkrywanymi rasami obcych, o tyle gra planszowa da nam szerszą perspektywę i pozwoli zarządzać daną nacją na skalę całej znanej galaktyki. Bez dalszej zwłoki zapraszam Was na przegląd zawartości pudełka.

— Star Trek Ascendancy —

Unboxing

 

Jak na grę strategiczną o budowaniu kosmicznych cywilizacji przystało, gra mieści się w całkiem sporych rozmiarów opakowaniu. Duże, prostokątne pudło okraszone jest licznymi ilustracjami przedstawicieli trzech frakcji występujących w grze: Klingonów, Romulan i Federacji Zjednoczonych Planet. Każdą frakcję reprezentują sylwetki typowych przedstawicieli występujących w grze ras, natomiast Federację w centralnej części pudełka reprezentują popiersia jej czterech najbardziej znanych kapitanów: Katheryn Janeway, Benjamina Sisko, Jamesa Tiberiusa Kirka i Jean-Luca Picard.

Boki pudełka poza tytułem gry i logo wydawnictwa Gale Force Nine zdobią także sylwetki okrętów kosmicznych każdej z trzech nacji występujących w grze. Są to Klingoński krążownik klasy Vor’Cha, romulański Warbird oraz legendarny Enterprise-D – flagowy okręt gwiezdnej floty federacji z drugiej połowy XXIV wieku, którym dowodził Jean-Luc Picard.

Przyjrzyjmy się teraz szczegółom na odwrocie pudełka:

Znajdziemy tu jedną z lepiej wykonanych prezentacji zawartości, jakie miałem okazję ostatnio oglądać na pudełkach gier planszowych. Znaczną część miejsca wypełnia duża ilustracja będąca prezentacją sytuacji na stole w trakcie rozgrywki. Szczególną uwagę poświęcono konkretnym komponentom, wyłuszczając informację o plastikowych modelach, kartonowych planszach planet czy konsolom, za pomocą których gracze kontrolować będą swe imperia. Jest tu także przejrzysty spis komponentów oraz opis gry wprowadzający nas w uniwersum i przedstawiający pokrótce misję, jakiej spełnieniu gracze podejmą się w trakcie rozgrywki.

Wracając jeszcze na chwilę do okładki, na froncie pudełka przysłanego mi do recenzji egzemplarza gry widnieje naklejka z logo Star Treka, informująca iż niniejsze wydanie gry zawiera limitowany zestaw kart eksploracji z okazji 50-lecia marki Star Trek. Dzięki tym dodatkowym kartom w trakcie gry będziemy mieli szansę przeżyć wydarzenia i odwiedzić miejsca znane z oryginalnego serialu z lat 60-tych.

Tak prezentuje się zawartość pudełka po jego otwarciu. Naszym oczom jako pierwsze ukazują się instrukcja, oraz dwie ulotki spoczywające na czterech arkuszach żetonów.

Jeśli chodzi instrukcję, ta wydana jest na gładkim kredowym papierze, a przepisy rozgrywki wyłożono w niej na 30 stronach, bogato ilustrując opisywane zasady grafiką. Nie są to jednak zwyczajne rysunki obrazujące dany przepis. Na wielu stronach znajdziemy bowiem zdjęcia z wszystkich doczesnych seriali (grę wydano w 2016 roku, więc nie znajdziemy w niej odniesień do serialu ST: Discovery). Wydawca dołączył także dwie ulotki promujące przyszłe dodatki do gry – rasy Cardassian i Ferengi, dzięki którym w rozgrywce będą mogli wziąć udział dodatkowi gracze. Jest też ulotka z kodem do gry Star Trek Online. Będąc przy temacie instrukcji, wspomnę jeszcze, że choć gra nie doczekała się jeszcze polskiej premiery (mam nadzieję że w roku 2019 ten stan rzeczy ulegnie zmianie), polscy fani nie próżnowali i przygotowali pełne tłumaczenie instrukcji jak i wkładki do koszulek z pełnym tłumaczeniem kart postępu wszystkich frakcji. Znajdziecie je w zasobach bazy BoardGameGeek, podążając za tymi linkami: [instrukcja] i [karty].

Po podniesieniu wyprasek z żetonami, naszym oczom ukaże się wypraska zawierająca pozostałą zawartość gry: plastikowe modele statków, karty, planszetki dowodzenia i okrągłe systemy planetarne, z których układać będziemy planszę gry w trakcie rozgrywki. NA początku bardzo ucieszyło mnie, że wydawca zaprojektował studnie w wyprasce, zdolne do pomieszczenia wszystkich kart, pamiętając nawet o specjalnych rynnach na palec, umożliwiających łatwe wyciąganie kart. Niestety, radość szybko przemija, gdy uświadomimy sobie, że po zabezpieczeniu kart ulubionym rodzajem protektorów, zakoszulkowane karty nie zmieszczą się z powrotem w przeznaczonych dla nich miejscach. Oznacza to więc konieczność modyfikacji wypraski we własnym zakresie. Osobiście jednak, chcąc w przyszłości przechowywać zawartość dodatków wraz z zawartością gry podstawowej, wypraskę niestety będę zmuszony wyrzucić. Trochę więc szkoda, że przy tak drogiej grze wydawca nie pomyślał o zaprojektowaniu wypraski, w której pozostawałoby wciąż wystarczająco dużo miejsca na przyszłe dodatki, jak choćby w grach Pathfinder Adventure Card Game czy Kronikach Zbrodni.

Niezależnie, czy zdecydujemy się zachować wypraskę czy nie, delikatne rozczarowanie związane z faktem iż nie da się w niej przechowywać kart zabezpieczonych protektorami przełamuje jednak fakt, iż poza tym jest ona bardzo dobrze zaprojektowana pod kątem ilości miejsca potrzebnego do przechowania pozostałych komponentów gry.

Tych jest całkiem sporo, poczynając od czterech arkuszy na których umieszczono liczne tekturowe żetony. Dzielą się one na znaczniki korytarzy podprzestrzennych, żetony przewagi (pełniące rolę punktów zwycięstwa) oraz liczne żetony rozkazów, surowców czy flot przemieszczających się z prędkością Warp. Wykonanie tekturowych elementów stoi na wysokim poziomie. Tektura jest stosunkowo gruba, powierzchnia żetonów gładka i nie dopatrzyłem się żadnych przesunięć druku względem wykrojnika. Wszystko tak jak powinno być, a na dodatek żetony łatwo oddzielały się od arkuszy, dzięki czemu nie przytrafiły mi się żadne rozwarstwione czy inaczej uszkodzone żetony, co czasem się zdarza w grach, jeśli tektura nie jest odpowiednio perforowana w procesie produkcji i jest źródłem frustracji.

Jak na grę w stylu amerykańskim przystało, strona wizualna komponentów utrzymana jest w konwencji serialu. Planszetki graczy przypominają więc konsole dowodzenia, jakie można było znaleźć na statkach przedstawionych w grze cywilizacji, a w przypadku Klingonów imersja jest tak głęboka, że opisy funkcji na planszetce zostały przetłumaczone na język klingoński. Panele dowodzenia posiadają także wyżłobione tory, w których gracze umieszczą plastikowe suwaki do oznaczania statystyk, ale więcej o tym napiszę w samej recenzji.

Ostatnim wykonanym z grubej tektury komponentem są okrągłe kafle przedstawiające planety. To właśnie za ich pomocą gracze będą tworzyli planszę gry, łącząc nowo dodane systemy wspomnianymi wcześniej tunelami podprzestrzennymi. Fani serialu rozpoznają zapewne takie planety jak Janus VI. Deneb V czy Rura Penthe. Ku uciesze fanów, zarówno kafle planet jak i omawiane niżej karty eksploracji zawierają miejsca i wydarzenia ze wszystkich dotychczasowych seriali. Cieszy mnie więc niezmiernie, że autorzy gry czerpali pełnymi garściami z pełnego dorobku marki Star Trek, nie pomijając mniej popularnych odsłon jak np. serialu Enterprise.

W grze Star Trek Ascendancy w nadmiarze występują także komponenty wykonane z cieńszej tektury, czyli karty. Pośród nich wyróżnić można kilka rodzajów kart w różnych rozmiarach tj. w rozmiarze standardowych kart CCG: karty traktatów handlowych zawieranych pomiędzy graczami, karty kolejności czy karty eksploracji. Mniejsze, rozmiarem przypominające karty z gry Cywilizacja: Poprzez Wieki karty rozwinięć technologicznych (zwane kartami postępu) oraz przypominające formatem pocztówkę karty tury gracza i karty floty. Ponownie, wszystkie rodzaje kart wykonane są z najwyższą dbałością o szczegóły. Nasycenie kolorów jest odpowiednie, nie dopatrzyłem się także błędów drukarskich czy przesunięć względem wykrojnika. Wszystko wygląda tak jak należy.

W grze będziemy mieli także do czynienia z wieloma plastikowymi miniaturami statków kosmicznych. Dla Federacji będą to modele okrętów klasy Galaxy (Enterprise-D), Klingoni przemierzać będą kosmos w krążownikach typu Vor’cha, a Romulanie siać strach za pomocą mających umiejętność maskowania Warbirdach. Modele są stosunkowo małe, lecz m.in. dla wygody, a także ze względu na pełnienie konkretnych funkcji w trakcie rozgrywki będzie można łączyć je we floty, oznaczone na planszy za pomocą nieco większego modelu danego okrętu, umieszczonego na podstawce z cyfrą oznaczającą konkretną flotę. Same modele cechują się sporą liczbą detali jak na swój mały rozmiar, więc osoby bardziej uzdolnione artystycznie będą mogły z powodzeniem pomalować statki, aby zwiększyć wrażenia wizualne, a tym samym satysfakcję z rozgrywek z pomalowanymi statkami.

Swoją obecność w systemie gracze zaznaczali będą nie tylko z pomocą statków. Kontrolę systemów oznacza się za pomocą węzłów kontroli, które można postawić na niezamieszkanym systemie jedną z dostępnych w grze akcji. W kolejnych turach w kontrolowanych przez nas systemach będziemy mogli zbudować odpowiednie węzły surowców, przedstawionych za pomocą przezroczystych znaczników w kolorach czerwonym, żółtym i niebieskim. Każdy z wspomnianych węzłów produkuje inny rodzaj surowca, których w grze podstawowej mamy łącznie trzy.

W grze nie mogło także zabraknąć kostek. W pudełku znajdziemy zestaw 10 standardowych, niebieskich kości sześciościennych i jedną nieco większą, służącą do określania długości tuneli podprzestrzennych. Kostki te nie wyróżniają się niczym specjalnym, aczkolwiek wydawca przysłał mi także trzy zestawy do waloryzacji, zawierające kości przeznaczone dla poszczególnych stronnictw. Poza kolorem odpowiadającym każdemu stronnictwu, kostki posiadają także symbole imperiów. Dzięki temu każdy z uczestników zabawy posiada własny zestaw spersonalizowanych kości, co nie tylko wpłynie na walory estetyczne, ale pozwoli uniknąć konieczności dzielenia się i przerzucania kości przez graczy. Kostki te stanowią zaledwie jeden z wielu akcesoriów, jakimi można wzbogacić swój egzemplarz gry. W ofercie wydawcy są także plastikowe zestawy baz kosmicznych, którymi zastąpimy tekturowe żetony w grze. Można także dokupić dodatkowe zestawy statków kosmicznych, za pomocą których będziemy mogli budować większe floty (w szczególności przydatne w rozgrywkach z udziałem większej liczby graczy), nie wspominając o zestawach kości dla każdej z ras występujących w rozszerzeniach.

Gra w całej okazałości. Zdjęcie z zasobów cyfrowych Gale Force Nine.

Podsumowując, wszystko wskazuje na to, że uniwersum Star Treka w końcu doczekało się gry cywilizacyjnej z prawdziwego zdarzenia. W dodatku, rozmach produkcji pozwala sądzić iż będzie to tytuł, który rzuci wyzwanie innym popularnym grom, jak np. Twilight ImperiumBurning Suns czy Zakazanym Gwiazdom. Kolekcjonerów i hobbystów ucieszy na pewno możliwość rozbudowy o zestawy waloryzacyjne w postaci dodatkowych kości czy modeli, kończąc na rozszerzeniach wprowadzających do gry kolejne znane z ekranów telewizora cywilizacje. Dzięki tym ostatnim do gry będzie można zasiąść w większym gronie, niż trzech graczy jak ma to miejsce w przypadku opisywanego tutaj zestawu podstawowego. O moich wrażeniach z rozgrywek podzielę się z wami już niebawem w recenzji, która powinna pojawić się na blogu jeszcze przed końcem roku!

 


Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu


Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, zajrzyjcie koniecznie na moje fanpage’e na: