Quests of Valeria – recenzja
Quests of Valeria to trzecia gra w trylogii, zaraz po Valeria Card Kingdoms oraz Villages of Valeria. Choć jest to kolejna gra autorstwa Isaiasa Vallejo, a za ilustracje odpowiada ponownie Mihajlo Dimitrievski, Quests of Valeria odbiega mechaniką oraz tematyką od swoich poprzedniczek. Jest to gra przeznaczona dla 2-4 osób, w której gracze na zmianę zatrudniać będą obywateli, by następnie wysyłać ich na różnego rodzaju misje. Quests of Valeria to także gra, którą gracze na zachodzie nazwali karcianą wersją Lords of Waterdeep. W niniejszej recenzji dokładnie przyglądam się tej małej grze i staram się odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie można ją nazwać karcianą wersją hitu ze świata Zapomnianych Krain?
Ponowna wizyta w królestwie…
Podczas naszej ostatniej wizyty w krainie Valerii odbudowywaliśmy wioski dla królestwa w grze Villages of Valeria. Nowa stolica, Shilina prężnie się rozrasta, a w królestwie znów zapanował pokój. Za utrzymanie takiego stanu rzeczy odpowiadają Mistrzowie Gildii, którzy przez cały czas działają za kulisami, rekrutując śmiałków do mniej lub bardziej szlachetnych zadań. Czasami przyjdzie nam odbudować mur w jednej z wiosek, innym razem wyślemy naszych śmiałków do pobliskiej jaskini, aby oczyścili ją z goblinów. Każdy typ zadania wymaga innego zestawu umiejętności i to właśnie od Mistrzów Gildii zależy dopasowanie odpowiedniej ekipy do wykonania danego typu misji. Ekipę tą trzeba jednak najpierw rekrutować, a nie ma lepszego miejsca w całej stolicy niż lokalna tawerna przepełniona chętnymi do pracy rękoma.
Wykonanie
Gra mieści się w małym pudełku o formacie pocztówki. Pudełko jest tego samego formatu co w grach serii Tiny Epic. Na okładce pudełka widzimy garstkę postaci reprezentujących różne profesje, spoglądających na mapę, na której zaznaczono sztyletem jakieś miejsce – zapewne cel jednej z misji. Mówi się, że jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Tak też jest w przypadku tej grafiki, która w prosty sposób przedstawia nam fabularne założenia rozgrywki.
Quests of Valeria nie sposób nazwać inaczej niż grą karcianą. W pudełku znajdziemy 122 karty tworzące kilka talii. Mamy tu obszerną talię obywateli, których będziemy rekrutować, talię tytułowych Questów oraz talię Mistrzów Gildii – tajnych tożsamości graczy, dzięki którym gracze będą dostawać dodatkowe punkty na koniec gry za ukończenie misji określonego na karcie tożsamości typu.
Karty Questów są ewidentnie inspirowane misjami z Lords of Waterdeep. Posiadają niemalże identyczny układ, przedstawiający grafikę po lewej stronie, a po prawej wymagania danej misji oraz nagrodę, połączywszy to z krótkim tekstem tematycznym dla zachowania pozorów jakiejkolwiek fabuły. Na wzór misji z Lords of Waterdeep, zadania dzielą się na rodzaje: Przygoda, Bitwa, Handel i Podstęp. Są to rodzaje misji, które punktują odpowiednie tożsamości Mistrzów Gildii.
Instrukcja gry w rzetelny i zrozumiały sposób przedstawia zasady, ale podobnie jak w Villages of Valeria, zdarzają się w niej spore bloki tekstu, które mogą z początku onieśmielać nowych graczy. Nie należy się ich jednak obawiać, gdyż dzięki temu otrzymujemy dokładny opis zasad, które w rzeczywistości są dosyć łatwe do przyswojenia. W ich opanowaniu pomogą nam też poręczne karty pomocy, na których rozpisano całą ikonografię, jakiej uświadczymy w trakcie rozgrywki. Opisano tam również w skrócie akcje, jakie gracz może wykonać w trakcie swojej tury.
Krótki opis rozgrywki
Po potasowaniu po kolei wszystkich talii z osobna, każdemu z graczy dajemy jedną z kart Mistrzów Gildii. Karta ta jest tajna i nie wolno jej pokazywać innym graczom. Następnie umieszczamy na środku stołu żetony „0, 1, 1, 2, 2, 3” oraz żeton “Hire From Your Hand = 2”. Pod nimi wykładamy sześć odkrytych kart obywateli, a samą talię kładziemy obok w łatwo dostępnym miejscu, z którego będziemy mogli dociągać karty obywateli. W pobliżu talii obywateli umieszczamy talię Zadań i odkrywamy odpowiednią ich liczbę, w zależności od ilości graczy biorących udział w grze.
Naprzemiennie każdy z graczy rozgrywa swoją turę składającą się z dwóch faz:
1. Faza działania: Gracz musi wykonać 2 akcje w dowolnej kolejności (może wykonać dwa razy tę samą akcję):
Pociągnięcie karty: Gracz ciągnie kartę z talii Obywateli.
Zatrudnienie obywatela: Można wynająć obywatela z tawerny, opłacając jego koszt poprzez odrzucenie odpowiedniej liczby kart z ręki. Gracze mogą również zatrudniać obywateli, dobierając ichbezpośrednio z ręki. Zatrudnieni obywatele trafiają do gildii gracza, czyli do osobistej przestrzeni na stole, bezpośrednio przed graczem.
Zarezerwowanie Zadania: Można zarezerwować jedno Zadanie z Tawerny i umieścić je w naszej Gildii. Alternatywnie można usunąć wszystkie karty zadań i wyłożyć na stół nowe, a następnie zarezerwować jedno z nowo-odkrytych.
Misja: Ta akcja służy do wykonywania Zadań. Wybieramy jedno spośród nich z tawerny lub wcześniej zarezerwowane zadanie w naszej gildii. Następnie odrzucamy odpowiednie karty z gildii, aby opłacić koszt jego wykonania. Wypełnienie Zadania zaowocuje najczęściej możliwością wykonania kolejnych akcji. Są to zazwyczaj 4 wymienione powyżej działania, ale zdarzają się także wyjątkowe premie.
2. Faza końcowa: w fazie końcowej wszyscy obywatele w tawernie zostają przesunięci w lewo, aby wypełnić puste miejsca po zatrudnionych w kończącej się rundzie obywatelach. Następnie uzupełniamy pozostałe pola obywateli oraz zadań dociągając karty z odpowiednich talii.
Tury przebiegają w ten sposób, dopóki jeden z graczy nie ukończy piątego Zadania. Po jego ukończeniu, gracze wykonują swoje ruchy do momentu, gdy wszyscy odbędą taką samą ilość tur, po czym następuje podliczenie punktów, a zwycięzcą zostaje gracz z największą ich ilością, uzbieraną zarówno z kart wypełnionych Zadań jak i karty Mistrza Gildii.
Odczucia w praktyce
Gdy pierwszy raz usłyszałem o Quests of Valeria, wiele źródeł podawało, że gra jest bardzo podobna do Lords of Waterdeep. Zaintrygowało mnie to bardzo, gdyż razem z żoną jesteśmy wielkimi fanami Lordsów. Quests of Valeria faktycznie dzieli z Lordsami wiele podobnych elementów, jednakże są to tylko powierzchowne podobieństwa, nie mające wiele wspólnego ze znaną grą ze świata Zapomnianych Krain. Nie znajdziemy tu bowiem, podobieństw w mechanice, a co najwyżej podobieństwa motywów. Podobnie jak w Lords of Waterdeep, gracze otrzymują karty Mistrzów Gildii, które stanowią ukryte tożsamości, dające dodatkowe punkty na koniec gry z tytułu ukończenia konkretnych rodzajów misji. Te z kolei mają podobny układ graficzny i sposób realizacji zadań polegający na zebraniu zestawu surowców odpowiadających wymogom misji, które należy wydać w celu jej ukończenia. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Uważam, że Quests of Valeria to całkiem przyjemna gra karciana, która jest w stanie utrzymać swoją własną pozycję na rynku gier karcianych i nie potrzebuje do tego skojarzeń ze sławnym tytułem. Jednym z ciekawszych elementów w grze jest współgranie zagrywanych kart, dzięki której łatwo jest tworzyć długie łańcuchy akcji. Gracze mają tylko dwie akcje w każdej turze, ale często zagrywając odpowiednie kombinacje kart będą w stanie wykonać ich o wiele więcej. Żeby było ciekawiej, nie trzeba bawić się w budowę jakiegokolwiek silniczka. Tworzenie łańcuchowych reakcji kart możemy wykonywać już od pierwszej tury zwyczajnie je zagrywając. Często obserwuję podczas rozgrywki dostępnych do zatrudnienia obywateli, starając się ułożyć swoje akcje w najbardziej optymalną linię działań, które przyniosą mi najwięcej korzyści: Wynajmę tego obywatela, a on da mi możliwość wykonania tamtego Zadania. Jego ukończenie z kolei pozwoli mi dociągnąć kartę i wykonać kolejną darmową akcję zadania, które następnie umożliwi zatrudnienie dwóch obywateli. A to wszystko możliwe jest w ramach pierwszej akcji! Sami widzicie dokąd to nas doprowadzi. Trzeba jednak być świadomym tworzonej przez nas puli zasobów. Jeśli gracze spędzą zbyt wiele czasu rekrutując obywateli, którzy nie są nam właściwie potrzebni to zmarnują czas oraz akcje, które inny, bardziej świadomy gracz poświęci na zebranie odpowiednich zasobów do realizacji wybranych zadań i nie pomogą tu nawet najbardziej złożone łańcuszki akcji.
Poziom interakcji pomiędzy graczami występuje, choć mógłby być bardziej rozbudowany. Niektóre karty pozwalają kraść te należące do przeciwnika lub mieszać im szyki w inny sposób. Możemy także wpływać na przeciwników poprzez baczną obserwację i odczytywanie ich intencji. Szybko staje się jasne, komu zależy na jakim typie zadań. Najłatwiej możemy to zaobserwować choćby poprzez rodzaje zadań, jakie rezerwują nasi rywale. Możemy im te zadania podbierać albo być jeszcze bardziej wrednym. Jeśli zauważymy, że nasz przeciwnik wynajmuje określonego obywatela z myślą o wykonaniu konkretnego zadania w tawernie, możemy sami je zarezerwować albo usunąć cały zestaw z tawerny zastępując go innym. Jeśli jesteśmy kreatywni, to okazji do zabawy „w kotka i myszkę” będzie sporo, choć trzeba się liczyć i z tym, że nasi przeciwnicy podejmą rzuconą rękawicę.
Niestety, jedynym interesującym aspektem Questów Valerii jest wykręcanie efektywnych „kombosów” z kart. Poza tym, grze brakuje głębi i poczucia spełnienia w tym, do czego dochodzimy w ciągu całej zabawy. Wykonując bowiem zadanie, wydajemy często większość obywateli, których gromadziliśmy przez kilka tur, wyczerpując większość z, o ile nie całą zgromadzoną w naszej gildii pulę kart. Oznacza to, że nie można sobie wypracować „góry surowców”. Cała gra sprowadza się więc do cyklu: zatrudnij obywatela, zrób zadanie, odrzuć karty i powtórz cały proces od nowa. Grając głównie z żoną w wariancie dwuosobowym cieszyłem się, że gra ma tak spore tempo. Zakończenie rozgrywki najczęściej następuje zanim powtarzalność akcji zacznie doskwierać.
Quests of Valeria posiada chyba najprostszy zestaw zasad z całej trylogii. Gra przebiega bardzo szybko, a czas umilają fantastyczne grafiki Michajla Dmitrievskiego. Nie ukrywam, że mój odbiór gry może być nieco stronniczy, gdyż jak dotąd grałem w Questy wyłącznie z żoną w wariant dwuosobowy. Nasze rozgrywki przypominały wyścig przeplatany wrednymi zagrywkami po jednej i drugiej stronie. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby Quests of Valeria nabrały „wiatru w żagle” przy większej liczbie graczy.
Quests of Valeria zdecydowanie podtrzymują wysoki poziom wartości produkcyjnych poprzednich gier z serii. Dodatkowo, grę można nabyć w bardzo dobrej cenie w ramach akcji na wspieram.to, w ramach której wydawnictwo Games Factory wydaje całą trylogię Valerii w języku polskim.
Plusy
- Fantastyczna grafika;
- łatwe do nauczenia zasady;
- szybki przebieg gry;
- minimalne przestoje;
- dobre wykorzystanie ikonografii;
Minusy
- powtarzalność i brak głębi rozgrywki;
- gra na dwóch graczy zmienia się w wyścig.