Przypowieść o dwóch wieprzach – recenzja gry Podrzuć Świnie

Nie tak dawno, będąc w salonie prasowym jednej ze znanych w naszym kraju sieci handlowych, przechodząc obok półki z grami stanąłem jak wryty i zrobiłem w tył zwrot, bo coś przykuło moją uwagę. Z początku nie wierzyłem własnym oczom, ale to była ona! Oto na półce przede mną stał rząd ładnie ułożonych egzemplarzy gry, w którą grałem w dzieciństwie – Pass the Pigs, czyli Podrzuć Świnie. Jak można się domyślić, dałem się ponieść nostalgii, złapałem swój egzemplarz i z głupawym uśmiechem na twarzy powędrowałem żwawym krokiem w stronę kas, wspominając z nostalgią rozgrywki sprzed prawie 20 lat. Ale czy ta prosta wariacja gry w kości wytrzymała próbę czasu? Czy wciąż jest to tak dobra gra, jaką ją pamiętam z dziecięcych lat? Zapraszam do dalszej lektury tekstu w którym miłe wspomnienia poddane są konfrontacji z twardą rzeczywistością.

Pokaz świnek

Pass the Pigs pierwotnie wydano w Wielkiej Brytanii w 1977 roku. Gra bardzo szybko stała się niezwykle popularna, a na przestrzeni lat ukazały się jej różne edycje, w tym prezentowane tu dziś wydanie, które nieznacznie różni się od wersji gry, jaką pamiętam z czasów mojego dzieciństwa. Gra bowiem po raz pierwszy pojawiła się na naszym rynku w połowie lat dziewięćdziesiątych za sprawą wydawnictwa Milton & Bradley (MB). Ówczesne wydanie mieściło się w niewielkim czarnym etui i nosiło nazwę Świńska Gra. Współczesna, prezentowana na zdjęciach wersja od wydawnictwa Winning Moves nosi tytuł Podrzuć Świnie. To bez wątpienia wciąż ta sama gra, choć z lekko zmienionym opakowaniem. Całość składa się z dwóch gumowych świnek stanowiących główny element gry, notesu do punktacji, dwóch ołówków i plastikowego etui, w którym zmieścimy wszystkie wymienione elementy. Ono samo ma na tyle opływowe kształty, że bez problemu zmieści się w kieszeni spodni, torebki czy bocznej kieszeni plecaka, co czyni z Podrzuć Świnie niezwykle kompaktową i mobilną grę.

O co w tym wszystkim chodzi?

Jak wspomniałem wcześniej, Podrzuć Świnie to prosta odmiana gry w kości. Cel jest prosty: uzyskać 100 punktów. Aby tego dokonać zamiast kostkami, rzucamy dwiema małymi, wykonanymi ze sprężystej gumy świnkami. Są one niewiele większe od klasycznych sześciościennych kości, aczkolwiek jak na ich niewielki rozmiar, wykonane są z dużą dbałością o szczegóły i mają poczciwe, uśmiechnięte ryjki. Uczestnicy gry będą kolejno rzucali nimi, starając się osiągnąć jak najwyższe wyniki. Osoba, któremj jako pierwszej uda się osiągnąć pułap 100 lub więcej punktów zostajnie okrzyknięta zwycięzcą.

Przygotowanie do rozgrywki jest niezwykle proste. Na początku wybieramy jedną osobę, która zostaje Świniopasem. Osoba ta odpowiedzialna będzie za notowanie wyników na załączonym do gry notesie. Następnie inny z graczy bierze do ręki świnki i zaczyna podrzucać nimi, zliczając punkty w zależności od pozycji w jakiej nasze prosiaki ułożyły się po rzucie. W samej grze może wziąć udział dowolna liczba graczy, choć chcąc uniknąć przestojów najlepiej aby nie było ich zbyt wielu (np. nie więcej niż 10 osób). Gracze mogą bowiem podrzucać świnkami wielokrotnie, wykonując swoje tury dopóty, dopóki:

 

  • sami nie zdecydują się podać świnki kolejnej osobie i zapisać sumę punktów uzbieranych w danej turze.
  • nie osiągną gwarantującego zwycięstwo pułapu 100 punktów (gracze mogą także umówić się na dowolny inny próg np. 200, 300 lub więcej punktów).
  • nie skują się uzyskując konfigurację, która zakończy natychmiast ich turę i spowoduje utratę uzbieranych dotychczas punktów lub nawet całkowite odpadnięcie z gry.

Niezależnie od przyczyny, gdy kończymy turę kolejka przechodzi na następnego gracza i tak w kółko aż do zakończenia gry. To, ile uzyskamy punktów zależy od pozycji w jakiej ułożą się nam świnki. A ułożyć mogą się na cały szereg różnych sposobów, jak przystało na wykonane ze sprężystej gumy maleństwa, które w całkiem nieprzewidywalny sposób turlają się po stole, lądując to na racicach, to na boczku lub na pysku – za każdym razem inaczej, dając różny wynik punktowy za każdy rzut w zależności od ułożenia.

Rozgrywce towarzyszą prawdziwe emocje, zupełnie jakbyśmy rzucali kościami w prawdziwymi kasynie. Podobnie zresztą wygląda kwestia szczęśliwych (lub nie) rzutów. Przez długi czas może nam ono dopisywać i będziemy uzyskiwać kolejne punkty za poszczególne układy. Emocje będą rosły i niejednokrotnie odezwie się w nas żyłka hazardzisty. Jednakże, trzeba pamiętać, że jeśli świnki ułożą się na dwóch różnych bokach (co łatwo zauważyć, gdyż na jednym boku świnki mają plamkę) skończymy rundę z zerem punktów. Nasz pociąg do hazardu skończy się też nieszczęśliwie w przypadku rąbanki, czyli w sytuacji jeśli w wyniku rzutu nasze świnki będą wzajemnie się dotykać – oznacza to, że stracimy punkty zebrane w danej rozgrywce, co skutecznie cofnie nas na torze punktacji w stosunku do pozostałych graczy. Mnie jednak zawsze takie niepowodzenie zachęcało do jeszcze większych starań, przez co po utracie punktów w kolejnych rundach szedłem na całość i podrzucałem świnki przynajmniej do momentu w którym nie wyrównałem punktacji. Wszystko sprowadza się tu bowiem do szczęścia w turlaniu świnkami, a najgorsze co może nam się zdarzyć to całkowita eliminacja z gry, gdy nasze świnki oprą się o siebie lub gdy jedna wyląduje na drugiej – może to i świńska gra, ale świntuszenie jest tu zdecydowanie zabronione!

Prosta świnia, a jaka sympatyczna…

Dni, od momentu gdy przyniosłem do domu Podrzuć Świnie, przepełnione były nostalgią i wspominaniem odległych czasów, gdy na stołach królowały proste gry od Parker Brothers czy MB. U mnie w domu jedną z takich gier była właśnie Świńska Gra, dla której jedyną konkurencją w tamtym czasie było rozegranie partyjki Domino. Ucieszyłem się więc bardzo z faktu, że jest ona ponownie dostępna, ponieważ uzupełniła naszą domową biblioteczkę i tak jak kiedyś zagrywałem się w nią z rodzicami, obecnie umila ona czas mnie i moim dzieciom, które wnet pojęły jej zasady i dały się wciągnąć w zabawę.

Niewątpliwie główną zaletą Podrzuć Świnie są proste zasady, co czyni z niej pozycję idealną na spotkania towarzyskie lub do grania w gronie rodzinnym, niezależnie od wieku. O tym ile uzyskamy punktów za poszczególne układy dowiemy się z podręcznej ściągawki dołączonej do gry, więc tak naprawdę jedyne czego nam potrzeba to kilku osób chętnych do podrzucania świń. Jeśli obawiacie się o niezręczne spojrzenia waszej grupy, zapewniam, że w ich miejsce szybko pojawią się częste wybuchy śmiechu i ekscytacja z podrzucania parą miluśnych świnek. Gra dzięki swej prostocie trafia praktycznie w każdy gust i potrafi wciągnąć na długo. W naszym przypadku sprawdziła się też świetnie podczas grania pomiędzy innymi tytułami, choć emocje jakie towarzyszyły rozgrywkom sprawiły przy kilku okazjach, że stała się ona nie przerywnikiem, co głównym tytułem danego wieczoru. Bawiliśmy się bowiem przy niej tak dobrze, że nikt nie myślał o wyjmowaniu na stół żadnej innej gry.

Najlepsze gry to takie, które za pomocą niewielkiej liczby komponentów i przy możliwie najprostszych zasadach potrafią wciągnąć na długo. Podrzuć Świnie jest właśnie taką grą i cieszę się, że gra pomimo upływu tak wielu lat od naszego ostatniego spotkania okazała się równie dobra jak ją zapamiętałem. Warto nadmienić, że to w gruncie rzeczy dalej gra w kości, w której konkretne układy dają nam odpowiednią liczbę punktów (podobnie jak układy oczek w Kościach). Niemniej jednak, wszystko sprowadza się tu do tych dwóch małych, różowych, słodkich świnek, którymi możemy bawić się na różne sposoby: podrzucać, turlać, spuszczać na stół z pewnej wysokości czy nawet rzucić o blat i patrzeć na który bok upadną po odbiciu się od jego powierzchni.  Otrzymujemy tu więc nieskomplikowaną grę, której założenia opierają się na losowości rzutów. Wciąż jednak, mając więc do wyboru klasyczne sześciany a świnki – te drugie zawsze wygrają, gdyż z podrzucaniem nimi wiąże się o wiele więcej zabawy i pozytywnych emocji. Polecam Podrzuć Świnie każdej osobie, która szuka prostej, mobilnej gry o kompaktowym rozmiarze i masywnej regrywalności. Jest ona jedną z wielopokoleniowych klasyków, które nigdy się nie znudzą, ale zawsze zapewnią świetną rozgrywkę o każdej porze!

 

PLUSY:

  • Nietypowa tematyka,
  • bardzo proste zasady,
  • klimatyczne świnki,
  • przyzwoita skalowalność,

MINUSY:

  • cena (ok. 50zł w zależności od źródła za de facto dwie małe gumowe świnki – reszta elementów nie jest konieczna do gry).

Jeśli podoba się Wam ten blog i chcielibyście być na bieżąco albo zerknąć za kulisy powstawania artykułów, polubcie moją stronę na Facebooku.