Wpisy

Dead Men Tell No Tales – recenzja

Jest taka świetna gra planszowa w klimatach piratów, która pozwala wcielić się w korsarza i poczuć wiatr we włosach, grog w gardle i zew natury… Tą grą mieli być „Kupcy i korsarze”, na których byłem bardzo mocno nakręcony, po tym jak poczytałem o czym (rzekomo) jest ta gra i co (ponoć) można w niej robić. Później ją pożyczyłem, zagrałem kilka razy i zapał opadł. Na długo. Zraziłem się do gier o tematyce pirackiej, aż do momentu, kiedy zaprosiłem do siebie chłopaków z All in Games na Stark Expo w Polanicy-Zdroju. Wtedy to pokazali mi Magię Czarnego Sportu (który akurat nie polega na zakopywaniu pirackiego skarbu na czas – a szkoda!), Zaginioną (niestety nie piracką…) ekspedycję. W późniejszym czasie miałem też szansę poznać gwiazdę dzisiejszej recenzji: Czytaj dalej

Amazonki – recenzja

Kusiło Was kiedyś, aby wybrać się na owianą tajemnicą wyspę i odnaleźć ukryty skarb? Albo znaleźć mapę prowadzącą do dawno zaginionej, mitycznej krainy? A może chcielibyście odkryć cywilizację w środku dżungli, o której dawno zapomniał świat? Jeśli dreszczyk emocji związany ze wspomnianymi przygodami jest Wam znany, to powinniście zrozumieć motywację (anty)bohaterów gry „Amazonki”. Chociaż oni skupili się bardziej na skarbie niż przygodzie. Tak czy inaczej weszli do świątyni, za nic mając ostrzeżenia miejscowych o strażniczkach i niebezpiecznych pułapkach. Czytaj dalej

Perdition’s Mouth: Abyssal Rift Revised Edition – recenzja

W ostatnich kilku latach na rynku gier planszowych można zaobserwować prawdziwy wysyp gier z gatunku dungeon crawlerów. Niestety, kolejne produkcje częstokroć powielają te same rozwiązania mechaniczne przez co nie trudno zaryzykować stwierdzeniem, że jeśli zagrało się w jednego „lochołaza”, zagrało się we wszystkie. Na pierwszy rzut oka większość gier tego gatunku różni się tylko kształtem figurek i szatą graficzną pozostałych komponentów. Do podobnych wniosków musieli dojść projektanci z fińskiego studio Dragon Dawn Productions, ponieważ w swej grze Perdition’s Mouth: Abyssal Rift użyli zupełnie innego języka, aby zobrazować procesy jakich zwykle dane nam będzie uświadczyć w grach tego gatunku, zastępując losowość generowaną przez kości rozwiązaniami rodem z gier euro. Przy tym samą grę dedykowali bardziej dojrzałemu odbiorcy za sprawą oprawy graficznej, która przywodzi na myśl światy wykreowane w horrorach spod pióra Clive’a Barkera czy H.P. Lovecrafta. Jak im to wyszło? Po odpowiedź na to pytanie zapraszam do dalszej lektury!

Czytaj dalej

Royals – recenzja

Dobry gateway to ważna rzecz, a takie zdanie to oczywista oczywistość. Choć wielu producentów o tym wie, to jak mawia przysłowie “łatwiej powiedzieć niż zrobić”. Dobry gateway może świetnie wprowadzić nowych graczy do świata planszówek, być tytułem, który zawsze warto zdjąć z półki, niezależnie od tego czy ta już ugina się ona od wielu tytułów czy dopiero leży na niej kilka pudełek. Dobry gateway to też mieszanka prostych zasad, szybkiej rozgrywki i miłego łaskotania mózgu. Kiedy powiem dobry gateway pewnie na myśl przychodzą Wam takie tytuły jak Wsiąść do Pociągu, Carcassonne, Dixit, Nowy Jork 1901, Tajniacy czy choćby Potwory w Tokio. Łączy je prostota zasada: przystępność nawet dla nowicjuszy, szybkość rozgrywki i na dodatek niezła, lub w niektórych przypadkach niezwykła oprawa graficzna.

Czytaj dalej

Wysokie Napięcie (wersja doładowana) – recenzja

Wysokie Napięcie jest bez wątpienia grą kultową. Na wydanej piętnaście lat temu grze zdążyło wychować się całe pokolenie graczy, w tym między innymi ja, choć minęły lata odkąd po raz ostatni wylądowała na naszym stole. Dlatego ucieszyłem się na wieść, że wydawnictwo Lacerta planuje wydać jej odświeżoną edycję w postaci wersji doładowanej, gdyż była to doskonała okazja na ponowne spędzenie czasu z tym klasykiem. Byłem ciekaw, czy przez te lata nie straciło on nic ze swoich atutów i nadal będę się przy nim tak dobrze bawić, lecz także czy wprowadzenie powiewu świeżości go nie zepsuje. Obecnie w polskiej energetyce panuje czas modernizacji i remontów, mających na celu wydłużenie żywotności bloków energetycznych. Czy więc i ta modernizacja sprawi, że Wysokie Napięcie przetrwa z nami następne kilkanaście lat? Czytaj dalej

Yokai: City of Crime – przedpremierowa recenzja prototypu

Ściągnięciu jego demonicznej maski towarzyszył delikatny syk. Elektronika gasła, a on spokojnie patrzył przez okno.

Tu, na dziesiątym piętrze wieżowca w Hanamachi, czuł tylko triumf. W oddali policyjne syreny zwiastowały ostateczne zwycięstwo. Rodzina będzie zadowolona, ryzykowna operacja w końcu się opłaciła, a anonimowy donos przypieczętował los rywali z Doków.

„Nie było łatwo” – pomyślał. „W końcu nic nie przychodzi łatwo. Teraz, kiedy gliny oczyszczają teren, a najważniejsi gracze z Yama-gumi trafią za kraty, dzielnica będzie nasza!”

Odwrócił się od okna. Grymas na jego twarzy mógłby zostać uznany za uśmiech, gdyby tylko ktoś go widział. Elektroniczna maska demona Oni powoli budziła się do zaprogramowanego życia, kiedy zakładał ją na twarz. Mężczyzna odszedł powoli, nie zostawiając po sobie żadnych śladów, niczym demon… Czytaj dalej

Railroad Ink – recenzja zestawów Blazing Red i Deep Blue edition

Budowa dróg i linii kolejowych to ciężka i mozolna praca. Nasze biedne Ministerstwo Infrastruktury jest tego najlepszym przykładem. Planowanie, projektowanie, rozbudowa, terminy, podwykonawcy, problemy, opóźnienia, to tylko wierzchołek góry lodowej. Dla poprawienia tego stanu rzeczy, wydawnictwo Horrible Games zdecydowało się zaprojektować i wydać dwie gry szkoleniowe pod wdzięcznym tytułem Railroad Ink: Deep Blue Edition oraz Railroad Ink: Bazing Red Edition. Gry trafią do wszystkich pracowników i podwykonawców odpowiedzialnych za rozwój infrastruktury. Program zostanie nazwany World Cup Poland 2050. Dzięki tej innowacyjnej metodzie szkolenia, nasze ministerstwo będzie w gotowości i gwarantuje, że w przeciwieństwie do Euro 2012, zdążymy z przygotowaniami na czas. Ewentualne problemy i wątpliwości, będą rozwiązywane rzutem kości.

Czytaj dalej

e-planszówki #1 – recenzja cyfrowej wersji Lords of Waterdeep

W drugiej połowie stycznia nadmiar godzin spędzanych w pracy w końcu odbił się na moim zdrowiu i byłem zmuszony zaliczyć wizytę w szpitalu, a tam jak wiadomo czas płynie wolno. Ponoć najlepszym sposobem na radzenie sobie tam z wszechogarniającą nudą jest lektura dobrej książki. Po pierwszym tygodniu pobytu i przeczytaniu czterech grubych tomiszczy zatęskniłem jednak za moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu – grami planszowymi. Ale jak tu grać, gdy nie ma ani gdzie ani z kim?… Wtedy właśnie skierowałem swą uwagę na medium z którym na ogół mam niewiele wspólnego: cyfrowe wersje gier planszowych. Dostępne miejsce w pamięci mojego tabletu szybko wypełniły elektroniczne odpowiedniki ulubionych gier, w tym także tej, przy której lata temu spędziłem niezliczone godziny: Lords of Waterdeep. Od tej pory kolejne dni na szpitalnej pryczy zlatywały jakoś szybciej i zdecydowanie przyjemniej. Ale czy w ostateczności, zmuszony potrzebą chwili dałem się przekonać do cyfrowej rewolucji w świecie gier planszowych?

Czytaj dalej

Narysuj sobie kołdrę… Przedpremierowa recenzja Patchwork Doodle

Zacznę od oświadczenia: lubię oryginalnego Patchworka. Pamiętam jakie zaskoczenie przeżyłem gdy spod ręki Uwe Rosenberga wyszła ta niewielka gra. Idea była prosta i patrząc z perspektywy klimatu, mało zachęcająca. Z dobieranych skrawków materiału szyjemy kołderkę. Właściwie szyjemy dwie kołderki, jedną my, drugą nasz przeciwnik. Temat gry nie brzmiał zachęcająco. Na szczęście dostaliśmy mechaniczną perełkę. Dobieramy sobie klocki ze środka stołu, kupując je za guziki, przy czym staramy się tak zmaksymalizować ruchy by starczyło nam czasu na zapełnienie całej kołderki. Proste zasady, masa kombinowania i fajna atmosfera pojedynku. Zagrałem wiele partii, żadnej nie żałuję!

Czytaj dalej

Dochodzenie: Detektywi kontra seryjny zabójca – recenzja

Wyobraźcie sobie ciemne zakątki szemranego miasta, gdzie ludzie już od dawna zapomnieli czym jest prawo i jak się go przestrzega. Od dawna jesteście na tropie seryjnego mordercy, znacie jego „dzieła”, ponieważ za każdym razem pozostawia po sobie te same poszlaki w postaci krwawych obrażeń ofiar. Jako detektywi wciąż pozostajecie o krok za nim, gdyż nieustannie udaje mu się was przechytrzyć. Tym razem jest inaczej, tym razem morderczy szaleniec zapomniał po swojej robocie dobrze posprzątać, a może to nie on odpowiada za tak nieudolne poczynania? Może zlecił to zadanie wspólnikowi, który nie potrafił z tak dokładną precyzją jak jego mistrz zakryć śladów. Albo specjalnie bawi się z detektywami, aby ich zmylić? Wszystko jest możliwe, jednak znalazł się ktoś kto wszystko cichutko obserwował i doniósł policji, jednak jego tożsamość nie może zostać ujawniona dla zachowania bezpieczeństwa. Mimo ochrony funkcjonariuszy ten szaleniec i tak może znaleźć drogę, aby się zrewanżować i raz na zawsze uciszyć tego, kto wie za dużo…

Czytaj dalej